ggg ggg ggg

Strażacy – Ochotnicy z Radzymina niosą pomoc i czuwają nad naszym bezpieczeństwem od ponad czterdziestu tysięcy dni!!! (17.04.2012)

Jest chlubą Radzymina i całego naszego regionu. Cieszy się zasłużoną opinią nowoczesnej i w pełni profesjonalnej jednostki krajowego systemu ratowniczo – gaśniczego. Jest jedną z najaktywniejszych w województwie mazowieckim. Ochotnicza Straż Pożarna w Radzyminie, najstarsza i najprężniej działająca jednostka w powiecie wołomińskim obchodzi jubileusz 110-lecia swojego istnienia.


Nawiązując do zbliżającego się jubileuszu Ochotniczej Straży Pożarnej w Radzyminie  wicepremier Waldemar Pawlak – prezes Zarządu Krajowego ZOSP RP powiedział, że na przykładzie dziejów tej jednostki możnaby z powodzeniem przedstawić ostatnie sto dziesięć lat historii Polski. W rzeczy samej trudno takowej myśli zaprzeczyć, jeżeli bliżej przyjrzymy się dziejom najstarszej OSP w powiecie wołomińskim. Okres jej funkcjonowania przypadł na burzliwy wiek dwudziesty, w którym zmieniająca się rzeczywistość polityczna i społeczna niejednokrotnie dramatycznie splatała losy tej organizacji z doniosłymi wydarzeniami w najnowszej historii Polski.

Gdy idea stawała się instytucją panował jeszcze carat (1902 – 1914)
Pierwsze zebranie organizacyjne Ochotniczej Straży Ogniowej w Radzyminie odbyło się jesienią 1902 roku z inicjatywy społecznika i przedsiębiorcy Juliana Frydrychewicza oraz ówczesnego burmistrza miasta Stefana Kęszyckiego. Wtedy też licznie przybyli radzyminiacy zadeklarowali swoje przystąpienie do formującej się straży. W krótkim czasie uregulowano wszelkie formalności, walne zebranie mieszkańców uchwaliło statut, wybrało Zarząd oraz powzięło uchwałę zobowiązującą wszystkich mieszczan do wpłacania przez trzy lata składek rocznych w wysokości trzech rubli na potrzeby straży. Trzeba przyznać, że z tego zobowiązania radzyminiacy wywiązali się niezwykle sumiennie. Co zamożniejsi prześcigali się nawet w tym, kto da więcej! I tak, kiedy właściciel browaru Zelman wpłacił 200 rubli, starosta wpłacił 300. Gdy o zakładzie dowiedział się rabin, to wysupłał 200 rubli, żeby być lepszym od proboszcza ks. Teofila Kozłowskiego, który dał „tylko”150 rubli. Zważywszy, że radzymińska straż organizowała się od zera, rywalizacja ta była niezwykle pożądanym zjawiskiem. Należało przecież zdobyć środki na zakup sprzętu pożarniczego i budowę remizy!

O tym, iż sprawy ochotniczej straży pożarnej dla wielu stały się priorytetem, niech świadczy fakt, że kiedy zabrakło funduszy, wszyscy członkowie Zarządu zdecydowali się założyć część własnych majątków na zasadach bezprocentowej pożyczki, bez żadnej gwarancji na odzyskanie pieniędzy! Inna sprawa, że w skład pierwszego zarządu OSP w Radzyminie weszli ludzie nie tylko szanowani ale i najbardziej zasobni: Antoni Gostkowski (prezes), Bolesław Freitag (naczelnik), Czesław Łagowski (zastępca naczelnika), Zygmunt Korniłowicz (gospodarz), Klemens Cieślik (skarbnik) oraz członkowie: Julian Frydrychewicz, Tomasz Gorta, Jan Królikowski, Antoni Małachowski, Jan Ojkuć, Antoni Orczykowski, Stanisław Szymankiewicz, Jan i Andrzej Żmijewscy. W tym początkowym, najtrudniejszym okresie pionierom udało się dokonać naprawdę wiele.

Czasy sikawki i dzwonka z kogutkiem…
Na początek że składek i darowizn udało się zakupić konny wóz strażacki, 6 beczek na dwukołowych wózkach, trzy sikawki, 50 toporów i 30 hełmów. Na ubrania już nie starczyło. Zważywszy jednak, iż przynależność do straży traktowana była wśród radzyminiaków jako zaszczyt, każdy strażak za punkt honoru postawił sobie zamówienie uszycia munduru i opłacenie krawca z prywatnych pieniędzy! Godne odnotowania, że już na samym początku radzymińska straż liczyła aż 60 ochotników, których podzielono na trzy oddziały: Oddział toporników pod komendą Klemensa Cieślika, Oddział wodników pod komendą Jana Wizego oraz Oddział ochrony pod komendą Jana Wierczyńskiego.
W 1903 roku, władze samorządowe miasta podjęły decyzję o przekazaniu na potrzeby świeżo upieczonej jednostki drewnianego magazynu w rynku, który dotychczas pełnił funkcję składu na narzędzia i sprzęt dla służby porządkowej. Oczywiście, ta skromna, przysadzista budowla nijak się miała do realnych potrzeb naszych strażaków. Mówiono więc o niej z pogardą: „szopa”. Na początek jednak musiała wystarczyć. Odtąd, w jej sąsiedztwie, w każdą niedzielę od godz. 6 – 10 rano, prowadzone były regulaminowe ćwiczenia bojowe. Co ciekawe, za każdym razem, pomimo wczesnej pory i świątecznego dnia, przyciągały one tłumy gapiów. Trzeba powiedzieć, iż w pierwszych latach XX wieku mieszkańcy Radzymina po prostu oszaleli na punkcie swojej Straży Pożarnej! Wśród dzieci zapanowała moda na jedną zabawę: w strażaka. Natomiast wśród dorosłych regułą stało się wypatrywanie na horyzoncie dymu, alarmowanie, a mało tego nawet wyjeżdżanie za strażackim zaprzęgiem do pożarów! Na szczęście nie tylko żeby popatrzeć, ale i żeby w razie czego pomóc. Rzecz jasna, obok dobrego wzroku mieszczan funkcjonował także strażacki system alarmowy, który dziś niewątpliwie wypadałoby uznać za swego rodzaju ciekawostkę. Mianowicie, na wieść o wybuchu pożaru najpierw dawano sygnał dzwonem kościelnym. Następnie, specjalni łącznicy dawali alarm bijąc w dzwonki rozmieszczone w różnych punktach miasta. W tym samym czasie, trzej sygnaliści (druhowie: Lucjan Rossa, Władysław Królikowski i Piotr Piątkowski) odgrywali na trąbkach sygnał alarmowy. Słysząc dźwięk owej pobudki, strażacy rzucali swe zajęcia i co tylko sił w nogach biegli do remizy. Niektórzy, zgodnie z ustalonym już porządkiem, przyjeżdżali konno, by było co zaprzęgnąć do strażackiego wozu. Choć całość wydaje się niezwykle skomplikowanym procesem, to trzeba przyznać, że akcja wyruszenia do pożaru odbywała się zadziwiająco sprawnie. Zazwyczaj nie mijał kwadrans, gdy już strażacy z biciem w dzwonek z kogutkiem,wyjeżdżali do pożaru!

Pierwszy sztandar, remiza i Orkiestra Dęta…
W 1904 roku, społeczeństwo Radzymina ufundowało swoim strażakom sztandar. Jak nietrudno się domyślić, ceremonia jego przekazania stała się świętem całego miasta i powiatu. Na uroczystość przybyły jednostki straży pożarnej z Warszawy, Pułtuska, Grodziska Mazowieckiego, Mińska Mazowieckiego, Stanisławowa i Serocka. Zorganizowano strażacką defiladę, którą osobiście przyjął zastępca gubernatora w otoczeniu całej świty carskich urzędników. Obok sztandaru, jednostka otrzymała również dość znaczące jak na owe czasy wsparcie finansowe ze strony władz powiatowych, w kwocie 300 rubli. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż właśnie w tym dniu, po raz pierwszy przed publicznością wystąpiła licząca 24 członków, Orkiestra Dęta Radzymińskiej Straży Pożarnej! Założyli ją: druh Czesław Pawłowski i kapelmistrz Gołębiowski. W niedługim czasie, strażacka orkiestra stała się wizytówką i chlubą Radzymina. Koncertowała w Warszawie i na terenie całego ówczesnego powiatu radzymińskiego (m.in. w Wołominie, Jadowie i Tłuszczu). Jednakże jej największe sukcesy miały dopiero nadejść. Trzeba powiedzieć, że już w pierwszych latach istnienia straż wprowadziła do atmosfery małego miasteczka wielkie ożywienie nie tylko w zakresie ochrony przeciwpożarowej, ale praktycznie we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Rozwojowi kultury sprzyjało organizowanie festynów w parku miejskim oraz otwarcie w 1907 roku Domu Ludowego (obecnie mieści się w nim biblioteka i Miejska Sala Koncertowa), w którego powstanie i funkcjonowanie strażacy byli szczególnie zaangażowani. Działalność kulturalna jednostki stopniowo przekształciła się w działalność polityczną. Przedstawienia w Domu Ludowym odegrały niemała rolę w krzewieniu polskości i patriotyzmu, organizowane były tajne wykłady.

W walce o niepodległość… (1914 – 1920)
Tuż przed wybuchem I Wojny Światowej, pod płaszczykiem Straży Pożarnej w Radzyminie, rozwijały swą działalność polskie organizacje polityczne i narodowowyzwoleńcze. Rosnące nadzieje na odzyskanie przez Polskę niepodległości sprawiły, iż ćwiczenia strażackie miały nierzadko charakter wojskowy. Wielu strażaków i ich najbliższych wstąpiło do aktywnej w mieście komórki Polskiej Organizacji Wojskowej (dość wspomnieć rodziny Dudzińskich, Cieślików lub Gortów), inni w tym czasie walczyli na frontach Wielkiej Wojny, jak choćby druh Piotr Piątkowski – żołnierz I Brygady Legionów Polskich. Trzeba przyznać, iż wybuch I wojny światowej zahamował pomyślny rozwój straży w Radzyminie. Brakowało jakichkolwiek funduszy, a nawet perspektyw na ich pozyskanie. Część sprzętu pożarniczego zagarnęli Niemcy. Cztery lata wojny rozproszyły również wielu strażaków po całym świecie. Część z nich powołano do wojska, część wyprowadziła się na wieś, ponieważ w mieście zapanował głód. Jednakże pomimo przeciwności losu OSP Radzymin istniała nadal, zaś Ci, którzy pozostali w jej szeregach zapisali jedną z najpiękniejszych kart w dziejach swej jednostki. W 1918 roku to właśnie strażacy (będący poniekąd także w POW) rozbroili Niemców w Radzyminie, przywracając miastu niepodległość już wieczorem 10 listopada. W następstwie tego wydarzenia, strażacy czuwali również nad bezpieczeństwem miasta, pomagali w organizowaniu od podstaw polskich władz administracyjnych, zabezpieczali państwowe i społeczne mienie przed grabieżą i dewastacją. W dniach próby, w 1920 roku wielu młodych strażaków zamieniło mundury strażackie na wojskowe, zgłaszając się ochotniczo do biura werbunkowego WP w Radzyminie. Podczas gdy jedni poszli na front, ci co zostali, pomagali wojsku przygotowywać umocnienia przed zbliżającą się bitwą o miasto. W czasie krwawych walk z bolszewikami, odwagą i patriotyzmem wykazywali się również zasłużeni działacze radzymińskiej straży, czego przykładem jest sam Julian Frydrychewicz. Współzałożyciel OSP w Radzyminie, w sierpniu 1920 piastował stanowisko wiceburmistrza miasta. Nie uciekł przed wrogiem, gdy ewakuowano urzędy, lecz z narażeniem życia, wraz z burmistrzem Marszałem i mieszkańcami ratował rannych żołnierzy polskich, ukrywał broń i sprzęt wojskowy.

W II Rzeczypospolitej „Wicher” w miejsce koni (1920 – 1939)
Pierwszymi ludźmi w zniszczonym wojennymi pożogami Radzyminie, którzy przystąpili do pełnego reaktywowania Ochotniczej Straży Pożarnej byli zgodnie z tradycją najzacniejsi jego mieszkańcy. Wśród nich, burmistrz Stanisław Marszał, proboszcz ks. Aleksander Kobyliński, oraz lokalni przedsiębiorcy. Zaczęto zbierać dobrowolne składki, za które zakupiono brakujący sprzęt i uzupełniono instrumenty muzyczne dla orkiestry. Największym marzeniem strażaków stało się jednak posiadanie samochodu strażackiego. Dopingowani tą potrzebą, już w 1923r. zdołali zgromadzić środki na zakup dobrze utrzymanej wojskowej ciężarówki, która po odpowiedniej adaptacji została przystosowana do potrzeb ochrony przeciwpożarowej. Jak bardzo był drogi sercu strażaków pierwszy samochód w ich historii, świadczy nadanie mu imienia: „Wicher”. (Jak się okaże, „Wicher” służyć będzie społeczeństwu Radzymina przez naprawdę długie lata). Kolejnym etapem technologicznej rewolucji w OSP Radzymin było zastąpienie dwukołowych wózeczków z beczkami, prawdziwym beczkowozem, a ręcznych sikawek, motopompą. W 1928 roku przystąpiono do budowy nowej strażnicy. Wspólnym wysiłkiem strażaków i społeczeństwa powstał obszerny, murowany budynek z halą na wozy i sprzęt pożarniczy, z pokojami dla Zarządu oraz z pomieszczeniem na świetlicę. Trzeba powiedzieć, że w czasach II Rzeczpospolitej radzymińska straż pożarna szybko stała się jednostką prężną i mobilną, a przy tym w pełni zaangażowaną w życie społeczne miasta i powiatu. Pod wieloma względami mogła konkurować z najlepszymi w kraju, o czym świadczą nawet sukcesy działającej przy niej orkiestry. (W 1926 roku Orkiestra Dęta OSP Radzymin, zdobyła III miejsce w ogólnopolskim współzawodnictwie orkiestr strażackich!) Reorganizacja radzymińskiej straży dopełniła się w 1938 roku, kiedy to w miejsce dawnych oddziałów toporników, wodników i oddziałów ochrony powołane zostały wszechstronnie wyszkolone i bardziej mobilne plutony. Zmienił się także wizerunek strażaków. Dawne, szare drelichowe mundury zostały zamienione na eleganckie mundury z granatowego sukna.

W walce z ogniem i najeźdźcą… (1939 – 1944)
We wrześniu 1939 roku, w pierwszych dniach II wojny światowej, radzymińska straż po raz kolejny w swej historii wykazała wielkie poświęcenie i odwagę. Gdy w wyniku niemieckich bombardowań płonęły kolejne części miasta, strażacy codziennie, mimo nieprzyjacielskiego ostrzału wyjeżdżali do palących się domów, ratując życie i mienie mieszkańców. W czasie okupacji Niemcy zezwolili na legalną działalność straży pożarnych na terenie Generalnej Guberni, ale kierownictwo nad poszczególnymi jednostkami powierzali swoim zaufanym ludziom. Strażacy z Radzymina również pozostali na służbie, nie zamierzali  jednak wysługiwać się hitlerowcom. Wielu z nich wykorzystywało większą możliwość poruszania się w terenie (strażaków nie obowiązywała godzina policyjna, byli też wyznaczani do patrolowania ulic wraz z granatową policją), na potrzeby walki konspiracyjnej. Radzymińscy strażacy ubezpieczali akcje sabotażowe, przenosili podziemną prasę i meldunki, zbierali wiadomości o zamierzonych akcjach niemieckich przeciwko partyzantom i żołnierzom Armii Krajowej. W chwili pierwszego wyzwolenia miasta przez sowiecką jednostkę pancerną, to właśnie strażacy obok żołnierzy podziemia podejmowali jawne działania w celu przywrócenia polskiej władzy w Radzyminie. Poza tym, nadal pełnili swoją służbę, ratując budynki podpalane przez wycofujących się z miasta Niemców. Niestety, czasem zdarzało się i tak, że za strażacki obowiązek przyszło im płacić najwyższą cenę. Tak było 30 lipca 1944 roku, kiedy to czteroosobowa obsada samochodu „Wicher” z druhem Julianem Piątkowskim na czele wyruszyła do pożaru. Nigdy nie dotarli z pomocą na miejsce. Ogień dosięgnął ich w drodze… Ogień z radzieckich karabinów maszynowych… Czterej druhowie OSP Radzymin zginęli na służbie broniąc miasta przed ogniem, a ojczyzny przed nieprzyjacielem. Również działalność konspiracyjną kilku strażaków przypłaciło życiem lub więzieniem w hitlerowskich obozach koncentracyjnych i sowieckich łagrach.

W nowej socjalistycznej rzeczywistości… (1944 – 1989)
Po ostatecznym wyzwoleniu Radzymina w sierpniu 1944 roku strażacy pierwsi przystąpili do odgruzowywania miasta. Następnie zaś do odbudowania poważnie zniszczonej remizy. Jako najlepiej zorganizowana służba, wykazywali się w tym czasie największą aktywnością w pracy społecznej. Cudem uratowany samochód „Wicher” służył więc, już nie tylko do pożarów, lecz jako jedyny wóz ratowniczy w mieście, niósł pomoc ludziom w najróżniejszych przypadkach. W 1945 roku udało się za niską cenę zakupić dobrej klasy samochód marki Steyer, który po gruntownym remoncie na dłuższy okres uzupełnił tabor radzymińskiej straży. Jak nietrudno się domyślić, w tym pierwszym powojennym okresie strażacka kasa świeciła pustkami. Po raz kolejny członkowie Zarządu ratowali sytuację własnymi funduszami. Prezes Karol Cieślik i naczelnik Zygmunt Miedziński przekazali na rzecz straży po 100 tysięcy złotych, zaś pozostali członkowie po 50 tys. zł. Zebrana w ten sposób kwota pozwoliła na zaspokojenie najpilniejszych potrzeb jednostki. Jedyną pomocą ze strony władz było przydzielenie radzymińskiej straży motopompy „Dekawki” przez Komendę Wojewódzką OSP. W czerwcu 1948r. radzymińska straż dostąpiła zaszczytu reprezentowania powiatu na wielkiej defiladzie Ochotniczych Straży Pożarnych zorganizowanej w Warszawie z okazji Święta Ludowego. 18 maja 1958 roku społeczeństwo Radzymina ufundowało strażakom nowy, piękny sztandar. Podczas uroczystości wręczono odznaczenia najbardziej zasłużonym i wyróżniającym się strażakom.  Niestety, już 9 listopada 1969r., w ramach obchodów XXV-lecia Polski Ludowej, miała miejsce kolejna uroczystość wręczenia sztandaru dla radzymińskiej straży. W myśl odgórnego zarządzenia wszystkie sztandary jednostek OSP zostały bowiem ujednolicone. Władzom komunistycznym po prostu zależało na usunięciu ze sztandarów podobizny Św. Floriana. Strażacy z Radzymina nie zamierzali jednak opuścić swojego patrona. Choć musiał zniknąć ze sztandaru, pozostał na strażackim ołtarzu podczas procesji Bożego Ciała oraz przy Grobie Zmartwychwstałego Chrystusa. Warto powiedzieć, iż w 1969r. radzymińska straż liczyła 40 czynnych członków. Funkcjonowała licząca 18 osób młodzieżowa drużyna pożarnicza oraz 12-osobowa sekcja żeńska. Lata siedemdziesiąte były czasem wysokiej aktywności radzymińskiej OSP. Obok ofiarnej pracy w akcjach ratowniczych i przy usuwaniu skutków klęsk żywiołowych, strażacy angażowali się w akcje propagandowe i społeczne. Występowali także na zawodach i imprezach strażackich. Jesienią 1976r., pod pretekstem popadającej w ruinę starej strażnicy w rynku, przystąpiono do budowy nowoczesnej remizy, na działce przy ul. Komunalnej. W prace zaangażowani zostali nawet strażacy z terenu gminy, z OSP Załubice Stare, OSP Ruda i OSP Mokre. Budynek został oddany do użytku 18 lipca 1982 roku. Nowa remiza, choć okazała, nie wzbudziła entuzjazmu wśród strażackiej braci. Przez osiemdziesiąt lat strażacy spotykali się w ścisłym centrum Radzymina. Mimowolnie, wciąż ciągnęło ich do starej, zruderowanej strażnicy z 1928 roku. Do miejsca, z którym radzymińska straż związana była niemalże od samego początku. Przywiązanie do tradycji okazało się na tyle silne, iż większość z nich zaczęła omijać nową siedzibę. Wciąż spotykali się „na starych śmieciach”, tam też stawiali się na alarm. W obliczu dziwnej sytuacji jaka się wytworzyła, po czterech latach zapadła bezprecedensowa decyzja o wybudowaniu kolejnej remizy. Tym razem, właśnie w owym historycznym i ukochanym przez strażaków miejscu, w centrum miasta! (Strażnica przy ul. Komunalnej zamieniona została na Dom Kultury, obecnie biuro powiatowe ARiMR). 9 maja 1987r., ku radości strażaków, następuje wmurowanie aktu erekcyjnego pod budowę remizy w starym miejscu przy ul. Konstytucji 3 Maja. W rok później, dokładnie 31 lipca 1988r. budynek został oddany do użytku (zmodernizowany i rozbudowany funkcjonuje do dziś).

W wolnej Polsce nowe zadania i Złoty Krzyż za sto lat służby…
Pierwszą ważną uroczystością, do której doszło w murach nowej strażnicy był jubileusz 90-lecia OSP Radzymin w 1992 roku. W tym czasie, jednostką kierował Zarząd w składzie: Tomasz Żmijewski (prezes), Bogdan Kucharski (wiceprezes), Mirosław Wąsik (naczelnik), Sylwester Redlin (zastępca naczelnika), Stanisław Mróz (sekretarz), Feliks Ziemichód (skarbnik), Krzysztof Łapiński (gospodarz) oraz członkowie: Władysław Całka i Edmund Szymankiewicz. Lata dziewięćdziesiąte XX-wieku to czas, w którym radzymińska straż stanęła przed nowymi wyzwaniami. Wraz z upadkiem komunizmu w Polsce zakończył się czas represjonowania Radzymina, jako Miasta Cudu Nad Wisłą. Zwycięska bitwa nad bolszewikami w 1920 roku znów stała się powodem do dumy Radzymina. Powróciła przedwojenna tradycja hucznego świętowania kolejnych rocznic zwycięskiej bitwy, w których przygotowanie zaangażowali się także strażacy. Wielkim zaszczytem stał się udział pocztu sztandarowego jednostki w powitaniu Jana Pawła II na radzymińskiej ziemi 13 czerwca 1999 roku. W 2002 roku cały Radzymin świętował setną rocznicę utworzenia Ochotniczej Straży Pożarnej. Święto miało rangę Wojewódzkiego Dnia Strażaka. Do miasta przybyli m.in.: wojewoda Leszek Mizieliński, posłowie i senatorowie, oraz wicepremier Jarosław Kalinowski. Uroczystości rozpoczęły się Mszą Świętą w intencji strażaków, którą odprawił biskup Kazimierz Romaniuk, następnie odbyła się niezwykle podniosła ceremonia przekazania nowego sztandaru dla radzymińskiej straży. Chęć wbicia gwoździ w drzewiec zadeklarowało aż 160-ciu znamienitych gości. Dla podkreślenia zasług radzymińskich strażaków, nowy sztandar udekorowany został najwyższym strażackim odznaczeniem – Złotym Znakiem Związku OSP RP. Prezes Tomasz Żmijewski przypomniał zebranym wielkie momenty historii radzymińskiej straży. Uroczystości na rynku zakończyła defilada z udziałem wozów strażackich. We współczesnej Polsce, obok działalności społecznej i patriotycznej, radzymińska straż stanęła również przed koniecznością przygotowania się do zwiększonej aktywności ratowniczej, wynikającej z dynamicznego rozwoju Radzymina.

Czas profesjonalistów…
W XXI wiek radzymińska straż wkroczyła świadoma i dobrze przygotowana do przeciwdziałania nowym rodzajom zagrożeń. W 2006 roku rozpoczęto rozbudowę i modernizację strażnicy, w której stworzono m.in. nowoczesną szatnię ze stanowiskiem dyżurów oraz salę konferencyjną dla Centrum Reagowania Kryzysowego. Wybudowane zostały garaże dla samochodów strażackich. Wprowadzony został telefoniczny system powiadamiania strażaków o alarmie za pomocą wiadomości sms.
W 2008 roku jednostka pozyskała SD-30 (samochód-drabinę z koszem), dzięki czemu może samodzielnie przeciwdziałać skutkom potężnych wichur, jakie nawiedzają w ostatnich latach okolice Radzymina. W miarę możliwości, strażacy starają się doposażyć jednostkę w możliwie jak najnowocześniejszy sprzęt. (Pozyskaniu dodatkowych środków służy m.in. prowadzona od 2007r. wśród mieszkańców miasta sprzedaż kalendarza strażackiego). Jesienią 2009 roku na wyposażenie jednostki trafił nowoczesny, ciężki samochód przeciwpożarowy marki Scania, co znacząco poprawiło bezpieczeństwo mieszkańców Radzymina oraz sąsiednich gmin. W roku jubileuszu 110-lecia istnienia Ochotniczą Strażą Pożarną w Radzyminie kieruje Zarząd w następującym składzie: Szymankiewicz Edward – prezes, Łapiński Grzegorz – wiceprezes -naczelnik, Rostkowski Krzysztof – zastępca naczelnika, Rostkowska Urszula – skarbnik, Walczak Wojciech – sekretarz, Całka Tomasz – gospodarz, Aiston Kevin – członek Zarządu. Wśród 65 strażaków – ochotników, większość stanowią wyszkoleni ratownicy medyczni (w tym ratownicy wodni). Wielu ukończyło profesjonalne kursy (m.in. dla płetwonurków, kierowców pojazdów specjalnych i sterników motorowodnych), oraz specjalistyczne szkolenia (chociażby z zakresu przeciwdziałania niebezpiecznym owadom). Pod względem liczby wyjazdów do akcji ratowniczych jednostka rokrocznie plasuje się w ścisłej czołówce Mazowsza. Radzymińska Ochotnicza Straż Pożarna ratuje, uczy, bawi, wychowuje włączając się w lokalne i ogólnopolskie przedsięwzięcia prewencyjne, patriotyczne i kulturalne. Rycerze Świętego Floriana wciąż pozostają dumą swego miasta, wzbudzając szacunek i niosąc pomoc niekiedy daleko poza jego rogatkami. Tak jak w 2010 roku, kiedy w wyniku przeprowadzonej wśród mieszkańców Radzymina i okolic zbiórki strażacy dostarczyli powodzianom z gminy Wilków na Lubelszczyźnie ponad 20 ton darów. 110 lat temu do Radzymińskiej Ochotniczej Straży Pożarnej mogli należeć i należeli ci wszyscy, którzy bez względu na narodowość i pochodzenie społeczne pragnęli nieść pomoc bliźnim. Bezinteresownie i kosztem wielu wyrzeczeń. Tak jest do dziś.
Rafał S. Lewandowski

3 511 views

Zamieścił: admin

Udostępnij ten artykuł na
Przeczytaj poprzedni wpis:
Do Radzymina Po Zdrowie… (24.04.2012)

Tuż po zakończeniu długiej majówki SPZ ZOZ Centrum Medyczne im. Bitwy Warszawskiej 1920 r. w Radzyminie zorganizuje akcję profilaktyczną skierowaną...

Zamknij