Sesja niespodzianka (10.01.2012)
Podczas naszej noworocznej przerwy wydawniczej miało miejsce wydarzenie, o którym chociaż z opóźnieniem, nie można jednak nie wspomnieć.
Po raz pierwszy w historii odrodzonego (po roku 1990) ostrowskiego samorządu, Rada Miasta nie uchwaliła budżetu na kolejny rok. Wydarzyło się to 29 grudnia i było sporą oraz bardzo niemiłą niespodzianką dla burmistrza Krzyżanowskiego. Od kiedy byli koalicjanci przestali grać z nim w jednej drużynie, burmistrz mógł się spodziewać, że nie może już liczyć na ich głosy i że należy ich poszukać gdzie indziej.
Przed sesją obie strony prężyły muskuły i liczyły szable. „Po mieście” krążyły pogłoski o bardziej lub mniej tajnych spotkaniach, o rozmowach i próbach przeciągnięcia na swoją stronę radnych z PiS-u, którzy okazali się prawdziwym języczkiem u wagi. Pierwsze głosowania zdawały się wskazywać, że jednak burmistrzowi udało się ich przekonać. Zdecydowanie poparli jego projekt zmian w budżecie na ten rok i dalej było bardzo podobnie. Wszystkie kolejne uchwały przechodziły większością 11 głosów. Działo się tak mimo burzliwych dyskusji oraz ostrej krytyki ze strony niedawnych koalicjantów i radnych opozycyjnych. Wydawać by się zatem mogło, że burmistrz ma już uchwałę budżetową „w kieszeni”. Czyli, jakby powiedział bajkopis: „…już był w ogródeczku, już witał się z gąską”. Przedstawiając projekt budżetu na rok 2012, burmistrz stwierdził, że jest on zrównoważony i poważny, choć trudny. Jego zdaniem jest to także budżet kontynuacji, przewidujący między innymi budowę trzech boisk, wykonanie dokumentacji na salę gimnastyczną w „dwójce”, rozpoczęcie budowy bloku socjalnego i bliżej nieokreślone inwestycje drogowe.
Dwie komisje Rady Miasta (w tym komisja finansowa) zaopiniowało go negatywnie. Ponadto wspomniana komisja zgłosiła na tydzień przed sesją dziewięć poprawek, zmniejszających o ponad 2 mln złotych wydatki, co z kolei pozwoliłoby zmniejszyć do 4,3 mln zł kredyt zaplanowany do zbilansowania budżetu. Poprawki te zostały jednak odrzucone.
Radny Krzysztof Listwon stwierdził, że zaproponowany budżet nie nadaje się do poprawienia, a tym samym do przyjęcia. – Nie można posiłkować się kredytami, jeśli miasto nie prowadzi dużych kubaturowych inwestycji. Proponowany w budżecie kredyt jest de facto konsumpcyjny – przekonywał radny.
Znany już z poprzedniej kadencji, z zamiłowania do kwiecistych metafor i obrazowych porównań, wiceprzewodniczący Eugeniusz Gałązka i tym razem nie sprawił zawodu. Między innymi porównał zaproponowany budżet do samochodu. – Burmistrz przejął samochód zatankowany pod korek i wciąż jedzie na tym paliwie. Dłużej się jednak nie da, trzeba zatankować na swój rachunek. Burmistrz jednak bierze na to kredyt – stwierdził Eugeniusz Gałązka, a następnie kilkakrotnie porównał ostrowską Radę Miasta do kolonii karnej. Z kolei burmistrz wytknął niedawnemu koalicjantowi, że podobnie jak w poprzedniej kadencji, wymyśla nieistniejące afery. Inni radni z ugrupowania Eugeniusza Gałązki również nie ograniczyli się jedynie do dyskusji nad budżetem, ale potraktowali ją jako płaszczyznę do oceny burmistrza i jego pracy. Między innymi radny Lech Godlewski zarzucił burmistrzowi, że manipuluje radnymi. Tak naprawdę to poza samym burmistrzem, który bronił budżetu, poparły go w dyskusji jedynie przewodnicząca Hanna Sasinowska i wiceprzewodnicząca Maria Bębenek. Chwilą prawdy miało okazać się głosowanie nad uchwałą budżetową. Tuż przed nim przewodniczący klubu PiS Zbigniew Krych odczytał oświadczenie, krytycznie oceniające projekt budżetu i stwierdził, że każdy pisowski radny będzie głosował zgodnie ze swoim przekonaniem. No i zagłosowali! Troje z nich wstrzymało się od głosu, dwóch (radni Konrad i Dylewski) poparli projekt burmistrza, ale to nie wystarczyło. Za jego przyjęciem zagłosowało bowiem 8 radnych, 9 było przeciwko.
Nie był to jednak koniec sensacji. Na sesji obecny był, przebywający na zwolnieniu lekarskim, wiceburmistrz Zbigniew Gałązka, który pod koniec obrad poprosił o udzielenie mu głosu i przewodnicząca Rady Hanna Sasinowska przychyliła się do jego prośby. Wówczas burmistrz zareagował nerwowo, krzycząc histerycznie, że on nie wyraża na to zgody, bo Gałązka jest jego pracownikiem przebywającym na zwolnieniu lekarskim.
– Czegoś takiego jeszcze w tej sali nie widziałem. Przecież Gałązka siedział na sesji przez bite osiem godzin i burmistrzowi nie przeszkadzało, że jest na zwolnieniu?. To jest jakieś chore, aż szkoda, że mieszkańcy nie mogli zobaczyć burmistrza w tej akcji. Może w przyszłości bardziej by się zastanawiali przed oddaniem głosu – skomentował jeden z radnych tę część sesji.
Hanna Sasinowska jednak podtrzymała swoja decyzję i były (jak się wkrótce okazało) wiceburmistrz mógł zabrać głos. Wbrew oczekiwaniom niektórych osób, Zbigniew Gałązka w spokojnym i zrównoważonym tonie poinformował, że 19 grudnia złożył rezygnację z funkcji wiceburmistrza oraz, że przyszedł na tę sesję aby podziękować wszystkim za roczną współpracę. Podziękował też burmistrzowi Krzyżanowskiemu za naukę odnośnie „organizacji pracy i zarządzania personelem”.
A co z budżetem? Zgodnie z prawem ma zostać poprawiony i pod koniec stycznia ponownie trafić pod obrady RM. A z jakim skutkiem? Zobaczymy…
AM