Porucznik Zdzisław Przybysz odszedł na wieczny odpoczynek… (31.07.2012)
W miniony poniedziałek, 30 lipca mieszkańcy i włodarze Radzymina pożegnali Zasłużonego Obywatela, Wielkiego Patriotę i oddanego miastu Przyjaciela, któremu sowiecka władza odebrała młodość. Który na nieludzkiej ziemi spędził jedenaście lat.
Pan Zdzisław Przybysz był aktywnym członkiem ŚZŻAK, Związku Sybiraków oraz Towarzystwa Przyjaciół Radzymina. Odszedł 26 lipca, w wieku 87 lat. Jego śmierć wszyscy przyjęliśmy z żalem.
Podczas poniedziałkowych uroczystości żałobnych z udziałem Kompanii Honorowej Wojska Polskiego, Sztandaru Armii Krajowej obwodu „Rajski Ptak” i Towarzystwa Przyjaciół Radzymina zmarłego po raz ostatni pożegnali krewni, przyjaciele i mieszkańcy miasta na czele z burmistrzem Zbigniewem Piotrowskim i radnymi.
– Ś.P. pan Zdzisław Przybysz pozostanie przykładem dla nas i dla potomnych. Dzięki jego opowieściom o latach grozy spędzonych na nieludzkiej ziemi, pokolenie urodzonych po II wojnie światowej poznało prawdę tak wielokrotnie zacienianą i fałszowaną. Pan Zdzisław bardzo lubił spotkania z pokoleniem ludzi młodszych od niego. Opowiadać mógł w nieskończoność. Do opowieści o tych strasznych przeżyciach potrafił wkładać gorzką nutkę humoru, a nawet śpiewał smętne melodie przypominające mu lata niedoli – słowa wypowiedziane w imieniu Zarządu TPR przez panią Hannę Grzegorek wyjątkowo trafnie charakteryzują postać naszego Bohatera.
(Warto nadmienić, iż Towarzystwo Przyjaciół Radzymina w swych wydawnictwach dwukrotnie uhonorowało pamięć tego niezwykłego człowieka. W 2007 roku wydano książkę „Radzymińscy Żołnierze Armii Krajowej” z życiorysem Zdzisława Przybysza.
W 2008 roku ukazały się wspomnienia „Przez Sybir do wolnej Polski” w całości poświęcone jego wojennym i powojennym przeżyciom, które spisał i opracował pan Mieczysław Chojnacki ps. „Młodzik”).
Por. Zdzisław Przybysz ps. „Wiąz” był synem Stanisława i Heleny z Moczulskich. Urodził się 1 października 1925r. w Woli Życkiej, gm. Ryki, pow. Garwolin. W 1939 r. ukończył siedmioklasową Szkołę Powszechną w Celestynowie. Na początku 1940 roku aresztowany wraz z ojcem i grupą 21 mężczyzn, których hitlerowcy niesłusznie podejrzewali o zabicie dwóch Niemców w Wawrze. Zwolniony za poręczeniem m.in. proboszcza parafii celestynowskiej i komendanta policji w Karczewie. Na skutek otrzymanego ostrzeżenia o możliwości ponownego zatrzymania przez gestapo był zmuszony opuścić wraz z całą rodziną Celestynów – Cegielnię i udać się do Życzyna. Wkrótce poszukiwana przez Niemców rodzina Przybyszów przeniosła się do Żelechowa, gdzie Zdzisław przebywał do września 1944 roku. Pod koniec 1942 Zdzisław Przybysz wstąpił do Armii Krajowej (placówka Żelechów, II Rejonu Żelechów, Obwodu Garwolin – „Gołąb”). Przydzielony został do drużyny strzeleckiej kpt. Zdzisława Kasperskiego ps. „Dąb”. W nocy 29 maja 1943 r. uczestniczył w uderzeniu na niemiecki posterunek w Żelechowie. Brał udział w zasadzce pod Ciechuminem, w której został ranny komendant posterunku żandarmerii niemieckiej. 28 lipca 1944 podczas akcji „Burza” Zdzisław Przybysz uczestniczył w koncentracji oddziałów II Rejonu Żelechów w Lasach Gutowskich. Dwa dni później zgodnie z rozkazem dowództwa Obwodu AK Garwolin oddziały żelechowskie zostały rozwiązane.
W drugiej połowie września 1944 r. Zdzisław Przybysz zostaje aresztowany przez NKWD. Po trwających kilka dni brutalnych badaniach w Sobolewie trafia do Leonowa, gdzie sowieci trzymali żołnierzy AK w ziemiankach wypełnionych wodą. Po przejściu miesięcznego śledztwa połączonego z biciem, zastraszaniem, głodzeniem i upokarzaniem zostaje osądzony i skazany na 10 lat zesłania w głąb ZSRR. 16 grudnia 1944 trafia do więzienia w Brześciu nad Bugiem, a stamtąd w styczniu 1945 do więzienia w Orszy, gdzie zapada na szkorbut. Po kilku tygodniach leczenia wywieziony zostaje do obozu Antybes w Morońsku koło Nowosybirska. Jego podróż w wagonie kolejowym o głodzie, w brudzie i zimnie trwała 29 dni. Tam, zachorował na krwawą dyzenterię. Podleczony skierowany został kolejno: do prac polowych, w zakładzie krawieckim, w kuźni oraz w piekarni. W końcu 1948 roku trafia do Tajszentu nad Leną w Irkuckiej Obłasti, gdzie więźniowie budowali linię kolejową na wschód. Skierowany do prac przy wyrębie tajgi i układaniu drogi z bali drewna pozostaje tam do 1953 roku. Następnie przewieziony zostaje pociągiem towarowym do Omska w Karagandyjskiej Obłasti i przydzielony do pracy przy budowie rurociągu do Kazachstanu. W Omsku spędził dziewiąty rok wyroku. Po 11 latach niewolniczej pracy uznany zostaje za wolnego człowieka i przetransportowany do Krasnojarska. Namawiany do przyjęcia obywatelstwa radzieckiego odmawia. Po długich staraniach otrzymuje zezwolenie na wyjazd z ZSRR. Do Polski powraca w 1955 roku.
Zdzisław Przybysz do końca 1957 roku zamieszkiwał wraz z żoną i rodzicami w Garwolinie, pracując w miejscowym PKS. Później przeniósł się do Otwocka. Do chwili przejścia na emeryturę w 1985 roku pracował w Wojewódzkim Związku Samopomocy Chłopskiej w Warszawie. W 1996 roku rodzina Przybyszów osiadła w Radzyminie.
– W jednej z naszych ostatnich rozmów, pan Zdzisław powiedział mi: „Bogu dziękuję za Radzymin, że stał się moim domem na zawsze”. To było tak niedawno. Dzisiaj odchodzi na wieczną wartę – wspominał z żalem burmistrz Piotrowski składając najszersze kondolencje wdowie po zmarłym i Jego najbliższej rodzinie.
W równie pięknych i wzruszających słowach pożegnali się ze Ś.P. panem Zdzisławem także członkowie Towarzystwa Przyjaciół Radzymina. Jak powiedziano: „Nic nie umyka pamięci Boga. Wierzymy, że całe trudne życie w niedoli i wiara w człowieka i jego ogromna życzliwość są mu teraz wynagrodzone. W naszej pamięci pozostanie jako człowiek silny i bardzo szlachetny. Będzie Go nam bardzo brakować”.
To prawda.
/Rafał S. Lewandowski/