O tradycji pamiętania… (06.12.2011)
W wilgotne, jesienne przedpołudnie 29 listopada, na terenie koszar w Komorowie odbyła się skromna uroczystość z okazji 181 rocznicy wybuchu Powstania Listopadowego i związanego z tą datą Dnia Podchorążego.
Udział w niej wzięli oficerowie jednostki z dowódcą płk Ryszardem Kołaczem, przedstawiciele władz samorządowych powiatu, miasta i gminy Ostrów ze starostą ostrowskim Zbigniewem Kamińskim, burmistrzem Władysławem Krzyżanowskim, zastępcą wójta gminy Marianem Stankiewiczem, młodzież szkolna z ZSP Nr 2 w Ostrowi oraz SP w Komorowie Starym, przedstawiciele Koła Przyjaciół Szkoły Podchorążych Piechoty, Towarzystwa Miłośników Ziemi Ostrowskiej, Koła Przyjaciół Komorowa, Związku Żołnierzy Wojska Polskiego.
Po krótkim wprowadzeniu mjra Andrzeja Komorowskiego, głos zabrał prezes Koła Przyjaciół Szkoły Podchorążych Ryszard Ejchelkraut. – Dzień Podchorążego był największym świętem w przedwojennej Szkole Podchorążych Piechoty i jestem tutaj chyba jedynym przedstawicielem pokolenia, które pamięta tamte czasy. Pragnąłbym aby Komorowo te tradycje kultywowało. Zapewniam też, że nawet po śmierci będę zerkał gdzieś zza tych chmurek na Komorowo i duchem będę z wami – powiedział prezes KPSPP. Następnie delegacje złożyły kwiaty przed pomnikiem Piotra Wysockiego i uroczystość się zakończyła.
Na Ziemi Ostrowskiej nie było jakichś znaczących wydarzeń z okresu Powstania Listopadowego poza bitwą pod Nurem stoczoną 22 maja 1831 roku przez oddziały gen. Łubieńskiego z wojskami rosyjskimi. Tradycja obchodów rocznicy wybuchu powstania przyszła do Komorowa w roku 1926, po przeniesieniu tutaj z Warszawy Szkoły Podchorążych Piechoty. Od tamtej pory, spadkobiercy tych, którzy pod wodzą por. Piotra Wysockiego zaatakowali Belweder w roku 1830, dając w ten sposób hasło do ogólnonarodowego zrywu przeciwko rosyjskiemu zaborcy, bardzo uroczyście i barwnie obchodzili kolejne rocznice Nocy Listopadowej. Były bale i uroczyste parady, podczas których podchorążowie występowali w historycznych mundurach z roku 1830. Dla upamiętnienia bohaterów Powstania,na terenie Szkoły wybudowano wówczas aleję pomnikową z postaciami wodzów Powstania: Bema, Dwernickiego, Sowińskiego, Skrzyneckiego, Prądzyńskiego i naturalnie Piotra Wysockiego, a także Mauzoleum Podchorążych z nazwiskami wychowanków szkoły, którzy oddali życie za Ojczyznę.
Pomimo spalenia koszar przez Niemców w sierpniu 1944 roku i powojennej rozbiórki ich części, pomniki te zachowały się do dnia dzisiejszego. Po wojnie przez ponad 60 lat w Komorowie nie obchodzono Dnia Podchorążego. Do tradycji tej wrócono dopiero po roku 1990, z inicjatywy bardzo mocno związanego emocjonalnie z przedwojennym Komorowem Ryszarda Ejchelkrauta – syna zamordowanego w Oświęcimiu za działalność konspiracyjną, instruktora ze Szkoły Podchorążych Piechoty. Zainicjował on zresztą nie tylko obchody 29 listopada, ale także wiele innych przedsięwzięć przypominających dawną świetność komorowskich koszar. Z jego inicjatywy powstało w roku 1991 Koło Przyjaciół Szkoły Podchorążych Piechoty. Kolejnym jego zrealizowanym pomysłem było wykonanie repliki sztandaru SPP oraz utworzenie pocztu sztandarowego w mundurach z okresu powstania listopadowego, uświetniającego od tej pory uroczystości i święta. Jednak chyba największą jego zasługą było kultywowanie i propagowanie pamięci o żołnierzach z Komorowa sprzed 1939 roku, oraz konsolidacja i integracja rozsianych po całym niemal świecie wychowanków SPP. Pan Ryszard prowadził z nimi (na swój koszt) ożywioną korespondencję, zbierał relacje, informacje, zdjęcia i dokumenty, a w konsekwencji zgromadził w swoim niewielkim mieszkaniu bogate i unikalne archiwum dawnego ostrowskiego garnizonu. Nie były to (i nie są) jednak martwe zbiory, gdyż prezes Koła PSPP pisał i to bardzo dużo, o historii jednostek wojskowych stacjonujących przed wojną na Ziemi Ostrowskiej i o losach podchorążych z Komorowa. Przez 20 lat redagował jednoosobowo jedyne w swoim rodzaju pismo „Rzeczpospolita Podchorążacka”, kolportowane i czytane nie tylko w Ostrowi, ale także (a może przede wszystkim) w całym kraju i na wszystkich niemal kontynentach, głównie w środowiskach kombatanckich i polonijnych. Gazeta była wydawana przez jednostkę wojskową w Komorowie. Niestety, kolejne zmiany i reformy w wojsku spowodowały, że dalszy druk stał się niemożliwy. A szkoda, bo „Rzeczpospolita Podchorążacka” była nie tylko, jak wspomniano, kopalnią wiedzy o przedwojennej SPP i jej wychowankach, ale także bardzo cenną pozycją o historii Ziemi Ostrowskiej oraz kroniką współczesnych wydarzeń patriotyczno-historycznych, w tym także w komorowskim garnizonie. Ryszard Ejchelkraut był nie tylko jej redaktorem oraz współorganizatorem uroczystości patriotycznych, ale częstokroć także sponsorem, gdyż znaczną część kosztów pokrywał z własnej emerytury. Należy także dodać, że był on pomysłodawcą i głównym orędownikiem odbudowy na terenie koszar pomnika marszałka Piłsudskiego, zniszczonego przez peerelowskie władze w roku 1950.
Największym chyba jednak przedsięwzięciem było współorganizowanie wraz z wojskiem wspomnianych wcześniej obchodów Dnia Podchorążego, na które, na zaproszenie prezesa Ejchelkrauta tłumnie zjeżdżali się do Komorowa kombatanci (także z generalskimi wężykami na naramiennikach), dawni podchorążowie oraz członkowie ich rodzin, jak na przykład Zofia Kucówna czy Ernest Bryll. Było to prawdziwe dotknięcie „żywej historii” i ogromne przeżycie dla młodszych pokoleń, mogących się spotkać z żołnierzami II RP – uczestnikami walk na wszystkich frontach II wojny, a którzy swoją wojskową karierę rozpoczynali w starych murach komorowskich koszar.
W tym roku jedynym organizatorem obchodów było wojsko. Wspomniano wprawdzie o obecności delegacji Koła Przyjaciół Szkoły Podchorążych i jego prezesa, ale jakby mimochodem i w dalszej kolejności, za to kilkakrotnie wymieniane było nowe stowarzyszenie – Koło Przyjaciół Komorowa, które dopiero powstaje i niczym jeszcze nie zdążyło zabłysnąć. – Mam nadzieję, że Święto Podchorążego będzie tu kontynuowane, chociażby przy okazji powołania nowego stowarzyszenia – powiedział Ryszard Ejchelkraut. No, chyba, że kolejni reformatorzy naszych sił zbrojnych dojdą do wniosku, że jest to niepotrzebne gdyż, na przykład za bardzo angażuje wojsko w działania niemające wiele wspólnego z obronnością kraju!!!??? Może jednak do tego nie dojdzie i kultywowanie tradycji będzie nadal dobrze widziane i potrzebne. Tylko, że powołując się na tradycję sprzed kilkudziesięciu i więcej lat, pamiętajmy także (i doceńmy) tych, którzy przez całe lata starali się uchronić od zapomnienia tamte czasy, tamtych ludzi i tamte wartości.
Andrzej Mierzwiński