ggg ggg ggg

Inscenizacja czy parodia?

Prawdopodobnie żadne z tegorocznych wydarzeń upamiętniających 101. rocznicę Bitwy Warszawskiej w Radzyminie nie wzbudziło tylu kontrowersji, co zorganizowana w sobotnie popołudnie, 14 sierpnia inscenizacja pt. „Bitwa o Radzymin 1920 r.”

SONY DSC

Organizatorzy mieli gotowy przepis na sukces: ponad setkę wspaniałych rekonstruktorów, militaria, pirotechnikę na wysokim poziomie i wyjątkowo malowniczy plener – błonia za Kolegiatą Radzymińską, znakomicie współgrające z okalającą je zabudową miejską i dodające autentyzmu odtwarzanym wydarzeniom.
Wobec powyższego wydawało się, że zorganizowana w Radzyminie po raz pierwszy od 2014 r. inscenizacja, będzie jednym z najciekawszych wydarzeń w programie obchodów 101. rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 r., tymczasem wielu mieszkańców po obejrzeniu owego widowiska, opuszczało teren z mieszanymi uczuciami.

DLA KOGO TEN SPEKTAKL?

Największym rozczarowaniem okazała się niezapowiedziana „selekcja sanitarna” przed wejściem na plac. Ku ogólnemu zaskoczeniu, na kościelną łąkę i ustawioną na niej trybunę wpuszczano „tylko” osoby posiadające przy sobie certyfikat (papierowy lub cyfrowy), potwierdzający przyjęcie dwóch dawek szczepionki przeciw COVID-19. Żeby było śmieszniej, organizatorzy nie raczyli poinformować mieszkańców wcześniej o takim wymogu. (Zabrakło informacji na plakatach i na stronach internetowych).
Konia z rzędem temu, kto wpadłby na pomysł, że inscenizacja będąca zaledwie jedną z atrakcji odbywającego się od rana festynu miejskiego, na którym nie obowiązywały rygorystyczne obostrzenia sanitarne, będzie obłożona takimi ograniczeniami!
W efekcie na ogrodzoną łąkę i trybunę dla 250 osób weszli tylko najbardziej przezorni – posiadający stosowną aplikację w telefonie, cierpliwi, którzy zajęli miejsca na długo przed wszczęciem kontroli, Pan Burmistrz, Państwo Radni, Urzędnicy i VIP-owie. Nie weszły rodziny z dziećmi, nie weszła młodzież, nie wpuszczono ponoć nawet Honorowego Obywatela Radzymina. Kilkuset zbulwersowanym mieszkańcom i turystom pozostało podziwiać spektakl zza płotu, tłocząc się jeden na drugim i chuchając na siebie nawzajem (na zdrowie). Najbliżej ogrodzenia starano się dopuścić najmłodszych widzów, którzy z zazdrością spoglądali przez szczeble parkanu na obsadzoną lokalnymi tuzami trybunkę.
Widowisko rozpoczęło się z kilkunastominutowym opóźnieniem. Kilkusetosobowa widownia stojąca za płotem, (a podobno także szczęśliwcy na trybunie) dość szybko zorientowała się, że w odbiorze widowiska skutecznie będzie przeszkadzało bardzo słabe nagłośnienie. Przy dość rozwlekłej i ledwo słyszalnej narracji, pozostało zatem śledzić wzrokiem wydarzenia na polu walki i czekać na efekty pirotechniczne. Nieco bardziej obeznani z historią walk pod Radzyminem, starali się sami objaśniać przebieg akcji pociechom i sąsiadom przy płocie. W końcu jednak zmuszeni byli skapitulować.

LEKCJA HISTORII
CZY PARODIA WESTERNU?

Niestety, dość szybko okazało się, że inscenizowane wydarzenia nijak mają się do faktycznego przebiegu walk pod Radzyminem w 1920 roku. Nawet przy dużej dozie wyobraźni właściwie żadnej z pięciu scen przygotowanych przez organizatorów nie dało się przyporządkować do realiów bitwy. Brakowało jakichkolwiek lokalnych epizodów. Znawcy historii przecierali oczy i uszy ze zdumienia. Zobaczyliśmy kilka pojazdów pancernych z okresu walk o niepodległość Polski, z których żaden nie brał udziału w bitwie pod Radzyminem po stronie polskiej. Ale to jeszcze można wybaczyć. Niewybaczalne, a wręcz obraźliwe dla mieszkańców ziemi radzymińskiej były błędy pojawiające się w narracji. O ile nieznajomość nazw okolicznych miejscowości (np. Zawada zamiast Zawady) budziły tylko uśmiech politowania, o tyle sugestie, że po wkroczeniu bolszewików niektórzy mieszkańcy okolicznych wiosek przywdziewali czerwone opaski i wychodzili na ulice, a żydowska społeczność miasta zacierała ręce na samą myśl o dobrobycie pod komunistycznymi rządami sprawiły, że cisnęły na usta niecenzuralne słowa. Jak bowiem te „prawdy” mają się do faktu, że ani jeden z mieszkańców po zajęciu miasta przez bolszewików nie wstąpił do Rewolucyjnego Komitetu? Faktem jest również bohaterska postawa miejscowej ludności podczas bitwy. Katolicka i żydowska społeczność miasta pomagała polskim żołnierzom. W Słupnie, mieszkańcy sami zaczęli atakować i rozbrajać bolszewików! 15 sierpnia sowieci aresztowali, uprowadzili i zapewne męczeńsko zamordowali ks. Rudzkiego i kierownika szkoły p. Rusiniaka właśnie pod zarzutem współdziałania z wojskami polskimi!
Szkoda, że podczas widowiska nie pokazano chociażby sceny pojmania obydwu bohaterskich radzyminiaków. Zamiast tego mieliśmy patetyczną, fikcyjną scenkę śmierci kapelana prowadzącego procesję (przywołującą raczej skojarzenia z „Potopem” i może postacią Przeora Kordeckiego, aniżeli z bitwą pod Radzyminem).

RADZYMIŃSKA PORAŻKA? NIE CAŁKIEM.

Może zabrakło pomysłu. Jednakże wobec tylu błędów merytorycznych nie sposób oprzeć się wrażeniu, że autorzy widowiska jedynie dość pobieżnie zapoznali się z faktycznym przebiegiem bitwy pod Radzyminem, przez co zamiast rekonstrukcji mieliśmy widowisko luźno opowiadające o wojnie polsko-bolszewickiej, które można byłoby wystawić wszędzie, ale nie w Radzyminie!!!
Szanowni Autorzy, do Miasta Cudu nad Wisłą po prostu nie wypada przyjechać tak nieprzygotowanym w zakresie wiedzy historycznej!
Oczywiście, można pirotechniką i militariami z epoki zdobyć poklask gawiedzi, ale czy naprawdę tylko o to chodzi, żeby odtrąbić sukces na siłę na Facebooku? Czy władze miasta przeznaczające niebagatelne kwoty z publicznych pieniędzy na tego rodzaju wydarzenia naprawdę zadowalają się schlebianiu jedynie tanim gustom? A co z żywą lekcją historii? Jaką wiedzę o przeszłości chcemy przekazać najmłodszym pokoleniom?
Początki bywają trudne, być może dlatego organizatorzy zawiedli na wielu płaszczyznach. Inna rzecz, że dzięki temu wiadomo przynajmniej, co należy poprawić w przyszłości. Bowiem, co do tego, że rekonstrukcja w Radzyminie jest oczekiwana i potrzebna w programie dorocznych obchodów, chyba nikt nie ma wątpliwości.
Ogromne brawa dla grup rekonstrukcyjnych, biorących udział w widowisku, bo te jak zawsze dały z siebie wszystko. Słowa uznania dla radzymińskiej publiczności, która tak licznie dopisała i cierpliwie znosiła wszelkie przeciwności.
Natomiast organizatorom i władzom miasta polecamy głębszą refleksję nad tym, co się wydarzyło z nadzieją na wyciągnięcie właściwych wniosków w przyszłym roku.
/R. S. Lewandowski/

 

1 067 views

Zamieścił: admin

Udostępnij ten artykuł na
Przeczytaj poprzedni wpis:
Bohaterom spod Wólki Radzymińskiej i Nieporętu winni jesteśmy cześć i wieczną pamięć!

Bez tej uroczystości trudno wyobrazić sobie doroczne obchody upamiętniające Cud nad Wisłą. W sobotę, 14 sierpnia pod pomnikiem 28 Pułku...

Zamknij