Od pewnego czasu na łamach naszej gazety w wakacyjnej formule, nieco prześmiewczo, poruszam poważną i ważną sprawę dla mieszkańców Wyszkowa. Rzeka Bug i plaża, zaniedbanie i zapomnienie… generalnie odwrócenie się miasta i jego władz od przepływającej po środku rzeki. Niepojęta wręcz niechęć do zainwestowania w cokolwiek i kiedykolwiek oraz uciekanie od problemu, jego przemilczanie przez dziesiątki lat.
Nieoczekiwanie i znienacka okazało się, że władza samorządowa pod patronatem wszystkich wyszkowskich i lokalnych mediów (oprócz naszej gazety) ogłosiła zorganizowanie przy pomocy inicjatywy oddolnej specjalnego spotkania na temat rekreacji, rzeki, inicjatyw i możliwości. Takowe spotkanie odbyło się w ubiegłym tygodniu w miejskiej bibliotece 9 sierpnia 2020 r., a debatę zatytułowano „Nadbużańskie wrota – wyszkowska rekreacja z rzeką czy bez niej”. Debatę jak poinformowano zorganizowała grupa Obie Strony Miasta i przewodniczył oraz pytania zadawał Piotr Płochocki. Debata trwała ponad dwie godziny i mocno zbulwersowała osoby, które przybyły na spotkanie z przekonaniem, że będą mogły wyrazić swoje zdanie, ale przez ponad dwie godziny wysłuchiwały rozmowy zaproszonych „ekspertów”. Nadzieje były duże, ale niestety skończyło się na tym, że chociaż łaskawie dopuszczono mieszkańców do wypowiedzi to ostatecznie wniosek był porażający – nic nie można, a plaży nikt nie będzie robił, bo burmistrz Grzegorz Nowosielski ze swoimi pracownikami zdecydowali, że pobudują baseny odkryte obok istniejącego basenu na Polonezie. Generalnie dyskutanci zgadzali się, że jeśli chodzi o rekreację to musi się uwzględniać rzekę. Trzeźwo też na temat zaniedbanej i brudnej rzeki mówił społecznik Jerzy Sitek. Zwrócił uwagę na brak miejsc, gdzie można przy rzece zatrzymać się kajakiem i wyjść na brzeg. Oczywiście kłóci się to z ewentualnymi planami na rozwój turystyki i korzystania z rzeki. Wszyscy dyskutanci mówili o tym jak to rzeka Bug jest perełką, diamentem do oszlifowania i tu się zgadzam szczególnie z Adamem Grześkiewiczem, ale z minuty na minutę robiło się coraz smutniej. Wyliczono wszystkie mankamenty, mówiono nawet zbyt dużo o sprawie śmieci. Padła propozycja, aby pod egidą burmistrza powołać zespół konsultacyjny złożony z osób, organizacji zainteresowanych zagospodarowaniem rzeki (pomysł Adama Grześkiewicza). Tu słabo to widzę, bo niestety prowokowany przez prowadzącego Adam Mróz zdecydowanie potwierdził, że plaży i zagospodarowania rzeki nie będzie – będą baseny w środku miasta. Pomysł z komisją jest raczej próbą przedłużania dyskusji, aż nastąpią nieodwracalne skutki braku zagospodarowania. Nie słuchano również odniesień do przeszłości i tego jak wyglądało korzystanie z rzeki przez mieszkańców. Tak ogólnie nic nie można, bo się nie da. Dyskutanci zmniejszali coraz bardziej swoje wymagania. Co do inwestycji padła wreszcie propozycja, aby miasto zrobiło cokolwiek, coś co jest mało kosztowne np. wykoszenie trawy, odsłonięcie miejsca jeśli nie na plażę, to chociaż na miejsce do położenia kocyka, rekreację nad wodą, bo nie musi być to nawet kąpielisko.
To co dla mnie było niezwykle ciekawe to wypowiedź Adama Mroza, który awansował na przedstawiciela burmistrza w tej dyskusji i wyjaśnił, że koszt organizacji plaży to 300 tys. zł. Inwestycja jest jednak ryzykowna ze względu na nieprzewidywalną pogodę i naturę rzeki, i wspominał o bakteriach wykluczających stworzenie kąpieliska. Padło długo oczekiwane stwierdzenie, że odpływ dawnej strugi ukrytej obecnie pod Skwerem JP II i wychodzący z nieczystościami do byłej już zatoczki obok skarpy kościelnej istnieje skrzętnie ukryty w bagnisku – jak zauważył Jerzy Sitek śmierdzącego miejsca jednego z wielu przy rzece.
Moim zdaniem tu jawi się przyczyna braku chęci tworzenia kąpieliska po drugiej stronie mostu kołowego.
Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że przeszkodą może być kwota 300 tys. zł, wcale nie musi być taka. Z kolei jeśli plac, na którym z powodzeniem można byłoby stworzyć infrastrukturę dla potrzeb odnawianego corocznie kąpieliska i plaży, zagospodarowano na stały ogródek dla dzieci, to niebezpieczeństwo wcale nie jest takie ogromne. Nadmieniam, że koszt pobudowania basenów na Polonezie to 3,5 do 5 mln zł, a jaki będzie koszt utrzymania jeszcze nie wiemy, ale na pewno ogromny. Może by tak ktoś uruchomił wyobraźnię i z rozmachem pomyślał o oczyszczalni dla wcześniej wspominanego ścieku. Myślę tu oczywiście o burmistrzu Grzegorzu Nowosielskim i przypominam fantastyczne plany zagospodarowania nadbrzeża Bugu, które gmina zamówiła w 2012 roku!
W dalszej części spotkania udowadniano nam, że najlepsza jest fantastyczna dzika rzeka najdłuższa w Europie, czyli nasz Bug, a dyrektor WOSiR stwierdził, że za znacznie mniejsze pieniądze niż plaża można uruchomić aktywne urządzenia rekreacyjne. Dowiedzieliśmy się również, że żaglówki to przeszłość i wody nie będzie tyle, aby swobodnie z niej korzystać. No cóż to chyba znaczy, że Bug przestanie istnieć w odróżnieniu do ciągle niezwykle atrakcyjnego dla ludzi – Liwca. Oczywiście też nikomu nie przychodzi do głowy, że można zainwestować i pogłębiać rzekę, a Wody Polskie jako, że nie inwestują w turystykę, jak mówiła przedstawicielka tej instytucji, pieniędzy na projekty dotyczących takiej wyjątkowej rzeki jak Bug nie dadzą.
Spotkanie dobrze, że się odbyło, ale przekonało nas, że samorząd wyszkowski wolałby zasypać Bug, bo przecież jesteśmy miastem satelickim i inwestujemy w przemysł. Było to maskujące prawdziwe intencje władz stwierdzenie Pana Mroza, a mówiące o tym, że wybrali Wyszków na sypialnię Warszawy i tak naprawdę najważniejsze są tereny na projekty deweloperskie. Myślę, że brzegi naszej rzeki nie są potrzebne dla wszystkich mieszkańców, ale to bajka na kolejny artykuł.
Jak widać na zdjęciu plaża stworzyła się sama. Społecznicy wyręczyli gminę i ścięli ogromną trawę. Nie okazało się to wielkim problemem finansowym, ale problem leży w braku chęci naszych władz.
/J.Cz./