Spośród 19 181 uprawnionych do głosowania w referendum wzięło udział 1 977. Frekwencja wyniosła więc 10,31%. Łącznie oddano 1 947 ważnych głosów, co jest poniżej wymaganego progu wyborczego (4101). Spośród oddanych głosów ważnych (1947) za odwołaniem Burmistrza Wojciecha Dębskiego głosowało 1 856 wyborców co stanowi 95,33%. Oddano 30 głosów nieważnych.
Analizując wyniki referendum widać, iż do urn nie poszli wszyscy, którzy pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum podpisali się. Przypomnijmy – wniosek, który trafił do komisarza poparło 2227 mieszkańców miasta i gminy Pułtusk.
Z 17 lokali wyborczych najwyższa frekwencja była w Szkole Podstawowej Nr 3, ul. Aleja Tysiąclecia 14. Do urn poszło 15,54% uprawnionych do głosowania. 14,78% uprawnionych do głosowania pojawiło się w Świetlicy Osiedlowej, ul. Na Skarpie 10. Najniższa frekwencja (2,07%) została odnotowana w Bobach.
W ubiegłą niedzielę odbywały się w Polsce jeszcze 2 referenda – w Żyrardowie w sprawie odwołania prezydenta Andrzeja Wilka oraz w Przemkowie w sprawie odwołania burmistrza Stanisława Pępkowskiego. Tu również z powodu zbyt niskiej frekwencji referenda są nieważne, a włodarze pozostają na swoich stanowiskach do końca kadencji.
Referendum w Pułtusku odbyło się z inicjatywy Grupy Mieszkańców Miasta i Gminy Pułtusk, których koordynatorem i przedstawicielem jest Grzegorz Wieczorek. Inicjatywę referendalną rozpoczęli 4 czerwca br. 26 sierpnia Komisarz Wyborczy w Ciechanowie Andrzej Kuba wydał decyzję o przeprowadzeniu referendum.
Bh
Oświadczenie Grzegorza Wieczorka – przedstawiciela inicjatorów referendum w sprawie odwołania Burmistrza Miasta i Gminy Pułtusk
20 października 2013 roku odbyło się w Pułtusku pierwsze w historii naszego miasta referendum.
Referendum mające na celu odwołanie Burmistrza Pana Wojciecha Dębskiego. Po jedenastu latach wielu z nas Pułtuszczan straciło wiarę w to, że Pan Burmistrz w sposób fachowy i profesjonalny potrafi zarządzać naszym miastem. Dowodem na to jest olbrzymie zadłużenie, brak wizji rozwoju oraz systematyczna degradacja Pułtuska. Mimo zbyt małej frekwencji, która sprawiła, że referendum nie osiągnęło założonego celu, dowiedzieliśmy się, iż znakomita większość obywateli biorących w nim udział nie udzieliła Burmistrzowi kolejnego kredytu zaufania. To, że tak wielu mieszkańców zrezygnowało z głosowania nie jest bynajmniej dowodem poparcia dla urzędującego włodarza, tak jak to chcą nam wmówić Jego zwolennicy. Przyczyn jest sporo. Wielu z nas przestało wierzyć, że demokratyczne narzędzie którym jest referendum może coś zmienić. Od wielu lat Pułtusk jest miastem fatalnie zarządzanym i jego obywatele pogodzili się już tym stanem. Do tego doszła kampania nawołująca do bojkotu referendum skierowana głównie do obywateli będących w jakiejkolwiek zależności od ludzi powiązanych z Ratuszem zwłaszcza osób, których zależność jest wynikiem stosunku pracy. Gdyby Pan Burmistrz Wojciech Dębski był tak pewny swojej pozycji i poparcia jak deklaruje, sam nawoływałby do wzięcia udziału w referendum. Swą słabość udowodnił też odmową uczestnictwa w dwóch debatach publicznych co nie przeszkodziło mu w traktowaniu swoich oponentów, a co za tym idzie ponad dwóch tysięcy mieszkańców Pułtuska w sposób arogancki i lekceważący. Inicjatorom referendum przez cały czas trwania kampanii referendalnej zarzucał brak profesjonalizmu i zwykłą ignorancję. Nasuwa się pytanie – czemu unikał zatem jakiejkolwiek konfrontacji. Mógłby przecież swym profesjonalizmem i argumentami zetrzeć nas wszystkich na proch! Odpowiedź każdy zna. Mimo to, pułtuskie referendum nie jest porażką. Dało ono podwaliny do budowy świadomego społeczeństwa obywatelskiego, które w przyszłości nauczy się kontrolować poczynania władzy i nie pozwoli na bezkrytyczne akceptowanie niefrasobliwych działań za publiczne pieniądze. Przy tej okazji chcieliśmy serdecznie podziękować ogromnej rzeszy mieszkańców Pułtuska za poparcie naszej inicjatywy, dowody sympatii i zaufania. Podziękować należy też części pułtuskich polityków, którzy kierując się zdroworozsądkowym myśleniem nie ulegli koniunkturalizmowi i wyrazili swą dezaprobatę dla sposobu zarządzania miastem przez obecnego Burmistrza Pana Wojciecha Dębskiego.
Grzegorz Wieczorek
Burmistrz planuje pozwy sądowe ?
Burmistrz Wojciech Dębski w poniedziałek powrócił do obowiązków. Po oczekiwaniu na wynik referendum, które zgodnie z przewidywaniami bukmacherów było nieważne, nie dał sobie taryfy ulgowej. Pierwsze odczucia po ogłoszonym wyniku to ulga – jak przyznał.
„Ulga, że skończył się okres trudny dla mnie, ponad 4 miesięcy niejednokrotnie dotkliwych komentarzy i opinii pod moim adresem. Był to bardzo trudny czas, kiedy to nie brakowało czasem złośliwych opinii ze strony inicjatorów referendum” – skomentował Burmistrz Wojciech Dębski.
„Praca samorządu to nie jednoosobowe decyzje burmistrza. To wieloletnie prace nad przygotowaniem inwestycji z całą Radą. Wieloletnich zamierzeń zaakceptowanych przez organ stanowiący nie da się zatrzymać z dnia na dzień. Zdajemy sobie sprawę, że jest jeszcze wiele do zrobienia, ale nie da się zaplanowanych i rozpoczętych inwestycji zatrzymać na rzecz innych” skomentował Burmistrz Dębski w kontekście stawianych zarzutów przez inicjatorów referendum.
„Organ stanowiący od 2007 roku przygotowywał się do inwestycji jaką jest kanalizacja Popław. Między innymi były to prace nad pozyskaniem funduszy. Nie jest to inwestycja zaplanowana i rozpoczęta z dnia na dzień” – dodał, nawiązując do faktu, iż kanalizację Popław mocno krytykowali inicjatorzy referendum, uznając, że to żaden sukces Burmistrza, a jedynie obowiązek.
Podczas akcji referendalnej inicjatorzy wytykali wiele zaniedbań po stronie burmistrza, które doprowadziły do pogorszenia warunków życia w Pułtusku i zadłużenia. Zarzucali również brak inicjatyw społecznych.
„Bardzo często spotykamy się w gronie członków Samorządowego Porozumienia Ziemi Pułtuskiej i nie tylko. Wbrew zarzutom inicjatorów referendum korzystamy z konsultacji społecznych i nadal z nich będziemy korzystać. Nie jest to również, jak się nam starano wmówić, miasto pozbawione inicjatyw społecznych. W Pułtusku dziej się wiele rzeczy, których inicjatorami są właśnie jego mieszkańcy” – komentuje mój rozmówca.
– Czy po referendum z opozycją współpraca będzie trudniejsza? Czy postawa niektórych radnych podczas trwającej akcji referendalnej, mocno stojących w opozycji do burmistrza będzie miała wpływ na dalszą współpracę?
Wszyscy mogą czuć się pokonani
Radny Andrzej Kwiatkowski, który głosował za odwołaniem Burmistrza Wojciecha Dębskiego, zdania nie zmienia. Nadal uważa że burmistrz powinien odejść.
„Dla mnie sprawa jest niezmienną. Staram się być zarówno prawdomównym, jak i odważnym człowiekiem, co uważam za słuszne. Pan Burmistrz Dębski, moim zdaniem, już dawno powinien odejść, np. złożyć rezygnację z pełnienia swojej funkcji, on zna moje zdanie w tej sprawie. Nie mam czego się obawiać; przecież jako jeden z niewielu Radnych głosowałem przeciw udzieleniu mu absolutorium” – komentuje Andrzej Kwiatkowski.
Zdaniem mojego rozmówcy korzystny dla Burmistrza wynik referendum nie zmienia faktu, że „gmina nadal pozostaje potwornie zadłużona i przez to też kondycyjnie czyli organizacyjnie i zadaniowo jest bardzo słabiutka… „
„Gdyby wraz z burmistrzowym zwycięstwem przyszedł ratunek – oddłużenie gminy – byłbym kontent; ale tak nie jest. Jest to więc dla Burmistrza chyba bardziej pyrrusowe zwycięstwo. On tak naprawdę nie ma dzisiaj czego świętować. Mieszkańcy zresztą też nie bardzo mają. Tu po prostu nie ma zwycięzców! Wszyscy mogą czuć się pokonani. A to bardzo niedobrze” – ocenia Kwiatkowski.
Zapowiada, że mimo wyniku referendum, jako radny nadal skupi się na przeciwdziałaniu pogłębiającego się zadłużenia gminy. Obawia się jednak, że pozostając w mniejszości, będzie to bardzo trudne zadanie.
„Nie zamierzam po raz kolejny prosić, by pan Burmistrz zechciał opracować i wdrożyć program naprawy finansów gminnych. Boję się, że niestety, te niezawinione przez mieszkańców Pułtuska hiper-długi wszystkich nas boleśnie dotkną. Skupię się więc na przeciwdziałaniu tego typu zjawiskom, ale ileż można zrobić będąc w mniejszości?” – komentuje.
Andrzej Kwiatkowski w trakcie trwania akcji referendalnej wskazywany był przez inicjatorów referendum na godnego kandydata do fotelu burmistrza. Do wyborów został rok.
-Czy planuje więc startować w wyborach by udowodnić, że wdrażając program naprawczy na który ma pomysł, można oddłużyć Pułtusk?
„Takie propozycje – kandydowania za rok na funkcję burmistrza – otrzymuję z wielu różnych stron. Oczywiście nie powiem, że nad tym nie myślałem, ale to nie jest takie proste wyzwanie. Żeby kandydować, moim zdaniem, trzeba mieć potężne poparcie we wspólnocie i w miarę przyzwoite zaplecze polityczne oraz organizacyjne (kasowe). Poza tym, są młodsi politycy lokalni i może przez to sprawniejsi ode mnie. Wolałbym pomóc w przygotowaniu programu jakiemuś bardziej konkurencyjnemu, a dobremu kandydatowi. Pomógłbym mu też już jako burmistrzowi oddłużyć Pułtusk i pchnąć gminę ku rozwojowi. Póki co, niczego nie przesądzam” – kwituje radny Kwiatkowski.
Twierdzi, ze mimo małej frekwencji w referendum, należy się szacunek inicjatorom lokalnego referendum.
„To słuszny wysiłek , który jeszcze kiedyś będzie doceniony” – podsumowuje Andrzej Kwiatkowski.
bh
Rozczarowanie frekwencją i … Burmistrzem
„Blisko 2 tysiące mieszkańców pokazało Wojciechowi Dębskiemu nie żółtą, a czerwoną kartkę – to powinno dać mu do myślenia” – komentuje wynik referendum w Pułtusku Błażej Makarewicz Przewodniczący Rady Mazowieckiej Federacji Młodych Socjaldemokratów. Przyznaje również, że rozczarowała go postawa burmistrza.
„Frekwencja w referendum była oczywiście rozczarowująca, ale nie kompromitująca. Liczba głosów oddanych za odwołaniem burmistrza w zasadzie mogłaby wystarczyć kandydatowi opozycji do wejścia do II tury w wyborach samorządowych. Stąd nie można mówić, że niedzielna frekwencja to jakiś nic nieznaczący rezultat” – podsumowuje Makarewicz.
Uważa, że mimo niskiej frekwencji burmistrz nie ma powodów by czuć się zwycięzcą. Zarzuca mu nierówną walkę, poprzez namawianie mieszkańców do bojkotu referendum.
„Najbardziej rozczarowała mnie jednak postawa Wojciecha Dębskiego. Co prawda obronił swoje stanowisko, ale nie można go nazwać zwycięzcą tego starcia. Zbojkotował referendum, zlekceważył propozycję debaty. Pozostał na stanowisku, ale po nieuczciwej i nierównej rywalizacji. Nie spodziewałem się tego po burmistrzu z 11-letnim stażem” – ocenia mój rozmówca
„W ostatnich tygodniach mieliśmy w Pułtusku do czynienia z szeroko zakrojoną kampanią mającą na celu zniechęcić mieszkańców do udziału w referendum. Burmistrz oraz jego formacja w oficjalnym oświadczeniu zaapelowali do mieszkańców o zlekceważenie demokratycznego referendum. Mieli zresztą wielu sojuszników w innych środowiskach. Biorąc pod uwagę niewielkie zaplecze polityczne jakim dysponowali inicjatorzy referendum to te 10,31% i tak wygląda nieźle” – komentuje Błażej Makarewicz.
– Czy referendum w Pułtusku miało sens?
Przewodniczący Rady Mazowieckiej FMS uważa że tak.
„Do wyborów samorządowych pozostał rok. Akcja referendalna zainicjowała poważną dyskusję o Pułtusku. Ludzie zaczęli dostrzegać różne problemy, na które do tej pory w ogóle nie zwracali uwagi – beneficjentem tej nieświadomości była oczywiście obecna władza. Zwiększenie świadomości z całą pewnością będzie miało swoje odzwierciedlenie w wyborach samorządowych” – analizuje Makarewicz. bh