Pierwsza kobieta? Pierwsza kobieta na czele Delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Siedlcach. Jakie były początki i jak wygląda teraz praca w centrum Siedlec dziś, po prawie 2 latach pracy?
Początki były trudne. Był stres, ale mobilizujący. Spotkałam się z ogromną życzliwością ze strony pracowników. To bardzo dobry i zgrany zespół, na którego pomoc zawsze mogę liczyć. Praca Kierownika Delegatury to nie praca od 8:00 do 16:00. Zza biurka nie widać problemów i potrzeb, które powstają w poszczególnych regionach, dlatego staram się często odwiedzać samorządy i rozmawiać o ich problemach oraz znajdować rozwiązanie.
Czytelnicy zawsze interesują się życiem prywatnym osób publicznych. Może zdradzi Pani, kim Anna Kaszuba jest prywatnie?
Za tydzień minie 13 lat od momentu mojej przeprowadzki z Płocka do wsi Sokółka w Gminie Sadowne w Powiecie Węgrowskim. Spędzałam tu każde wakacje i już, jako dziecko postanowiłam, że pewnego dnia to właśnie tu zamieszkam. Własny dom, ogródek – zupełnie inne warunki do życia niż w dużym mieście w bloku.
Pytanie spoza polityki – czym zajmuje się Pani w wolnych chwilach?
Ostatnio wolnych chwil jest niewiele, ale nie mam jakiegoś ulubionego sposobu na spędzanie czasu wolnego. Staram się „wrócić” do dawnej kondycji, biegam, dużo jeżdżę na rowerze. Mam dwa owczarki niemieckie, więc co najmniej dwa razy w tygodniu chodzę z nimi na kilkukilometrowe spacery do lasu i po okolicznych łąkach. Uwielbiam pływanie i nurkowanie, ale to dyscypliny, które uprawiam jedynie w czasie urlopu. Mam też duszę majsterkowicza.
Kobieta-majsterkowicz?
Od 3 lat przed domem mam meble własnej roboty, a zrobione przeze mnie oczko wodne cieszy moje oko zwłaszcza w cieplejszych porach roku. Schematy sieci elektrycznej również nie są mi obce.
Krótko mówiąc, kobieta pracująca. W takim razie przejdźmy do innych pytań.
W 2018 roku wystartowała Pani w wyborach samorządowych i ubiegała się o stanowisko wójta gminy Sadowne. Jak wtedy kształtowała się sytuacja i jak teraz ocenia Pani swoje relacje z mieszkańcami?
Uważam, że była to dla mnie bardzo ważna lekcja. Z jednej strony można uznać, że porwałam się z motyką na słońce, bo mimo tego, że kilka lat byłam mieszkanką gminy, to prawie nikt mnie nie znał. Początki były trudne. Nie mam tu kolegów ze szkoły, ponieważ podstawówkę i szkołę średnią kończyłam w Płocku. Gdy zamieszkałam na wsi, czasu na zabawę też było niewiele, studiowałam dziennie i zaocznie, a dodatkowo pracowałam i to wszystko w Warszawie. Od 2010 roku pracowałam w Urzędzie Skarbowym w Węgrowie, następne kolejne 7 lat w Łochowie w firmie prywatnej i w Urzędzie Miejskim. W tym czasie kończyłam też kolejne studia, więc od samego początku byłam przyzwyczajona do braku czasu wolnego. Obecnie jestem bardziej rozpoznawalna, nie tylko dla mieszkańców mojej gminy, ale i sąsiednich gmin oraz powiatów, które odwiedzam z racji sprawowanych obowiązków. Dziennie odbieram kilkanaście telefonów od mieszkańców z prośbą o pomoc lub zwykłą poradę. Dlatego, z drugiej strony, start w wyborach przyczynił się do znacznego poszerzenia grona moich znajomych i z tego jestem najbardziej zadowolona.
Powiedziała Pani, że początki startu w wyborach były trudne, dlaczego?
Tak jak sama Pani powiedziała, ludzie często interesują się życiem prywatnym osób publicznych i tak też było w moim przypadku. W przestrzeni publicznej zaczęły się pojawiać różne opinie, nie były to do końca prawdziwe informacje, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że nie należy tłumaczyć się z czegoś, czego się nie zrobiło. Kto mnie poznał, ten wie, że nigdy nikomu nie chciałam zaszkodzić, a jak tylko mogłam, to pomagałam. Ludzie będą powtarzać informacje, które gdzieś usłyszeli, ale mało, kto sprawdza ich prawdziwość. Niestety, trzeba przyznać, że plotki tworzone są przez ludzi, którzy sami mają problemy, ale chcą je zatuszować i dlatego tworzą zmyślone historie o kimś innym.
Kolejny, 2019 rok przyniósł kolejne wyzwania. Tym razem wybory do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. Jak odnalazła się Pani w tej sytuacji?
Była to dla mnie kolejna ważna lekcja, jeszcze większe wyzwanie, ponieważ nie wybierali tylko mieszkańcy jednej gminy, ale mieszkańcy aż jedenastu powiatów. To ogromny zasięg terytorialny, lecz z pokorą podeszłam do tych wyborów. Był to bardzo pracowity okres, ale jestem zadowolona z efektu. Wyborów nie wygrywa się w pojedynkę, a praca zbiorowa całego okręgu zaowocowała dodatkowym dziewiątym mandatem Prawa i Sprawiedliwości.
Jakie jest Pani zdanie na temat planowanego podziału Mazowsza i, co za tym idzie, nowych wyborów do Sejmiku.
Najgorsze, co może być to stanie w miejscu i powielanie schematów. Zmiany nie zawsze są złe, a Mazowsze potrzebuje właśnie nowych możliwości rozwoju. Statystyczne wydzielenie Mazowsza to słaby argument. Nie daje to możliwości innym regionom w aktywnym uczestnictwie, a co więcej stania się beneficjentami wielkich planów modernizacji kraju, do których należy, np. projekt CPK. Potrzebna jest głębsza analiza argumentów, „za”, ale musi to być dyskusja bez emocji, jakie towarzyszą przeciwnikom podziału. W innych krajach wydzielenie stolic przyniosło korzyści to, dlaczego akurat w Polsce miałoby być odwrotnie? Polska będzie największym beneficjentem unijnych środków z funduszu spójności, a przy podziale Mazowsza jego biedniejsza część ma szanse na rozwój. Mam wrażenie, że przeciwnikom podziału nie zależy na równym rozwoju całego regionu, a na tym, aby dalej rozwijała się Warszawa i tzw. „obwarzanek”. Pieniądze unijne powinny być tak dzielone, aby trafiały tam, gdzie są potrzebne, aby w pełni wykorzystać potencjał geoekonomiczny Polski i jej centrum.