Publicznie i bez ogródek mówi wprost – „Stan finansów miasta jest katastrofalny, a obowiązkiem szanującego się Ojca miasta jest wypracowanie strategii rozwoju miasta. Bez wprowadzenia programu naprawczego miasto Pułtusk wciąż będzie cofało się w rozwoju. Pan Burmistrz powinien dać przykład i zmniejszyć własne wynagrodzenie.”
Koncepcję naprawy finansów publicznych ma, jednak jak twierdzi, Burmistrz od ponad 2 lat nie chce o niej słyszeć. Zapewnia, że jest gotowy służyć pomocą nowemu Burmistrzowi, podpowiadać w sprawie naprawy finansów publicznych, dla dobra tego miasta. Z Andrzejem Kwiatkowskim, aktualnie radnym, Przewodniczącym Rady Miejskiej obecnej kadencji do kwietnia br. o straconych szansach na rozwój miasta i Gminy Pułtusk oraz o przyszłości, która bez drastycznych oszczędności rysuje się w czarnych barwach rozmawia Bernadeta Hamowska.
Bernadeta Hamowska – Czym jest program naprawczy, o którym wspominał Pan wielokrotnie?
Andrzej Kwiatkowski – Powiem wprost, chodzi o skuteczne oddłużenie gminy, bez którego moim zdaniem nie ruszymy z rozwojem ani o krok. Są bowiem dwa niebezpieczne aspekty jej nadmiernego zadłużania. Pierwszy to brak należytej płynności finansowej. drugi groźny aspekt długu publicznego ma związek z wydolnością czy raczej jej brakiem, jeśli chodzi o dostęp do funduszy unijnych.
B.H. – Z czego wynika brak płynności finansowej, którą wskazuje Pan jako jeden z głównych aspektów zadłużenia gminy?
A.K. – Gmina ma problem z nieustannym niedoborem środków na realizację bieżących zadań. Skoro jest tak, że to co wpływa do gminnej kasy w znacznej mierze trzeba czym prędzej oddać na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów, odsetek od tych kredytów, na wykup obligacji, to i realizacja ustawowych zadań w gminie kuleje, a co najmniej pozostawia wiele do życzenia. Gdyby zaś tych środków nie trzeba było oddawać na obsługę tak bardzo osłabiającego naszą kondycję ekonomiczną długu, to mówiąc obrazowo: nowa kładka na Popławy byłaby już zrobiona, nieruchomości koszarowe mogłyby być wykupione, a może nawet w części odrestaurowane, podobnie też amfiteatr i piwnice pod wzgórzem Abrahama. Może również doczekałby się realizacji pułtuski projekt solarowy, tak solennie przecież obiecany mieszkańcom przez pana burmistrza. A tak, mamy to co mamy… nawet drogi gminne, ulice, place są w wielu miejscach w stanie krytycznym i nie bardzo wiadomo, jak uporać się z tym problemem.
Nie będę dalej rozwijał tego tematu, bo mógłbym mówić pewnie w nieskończoność, jak choćby o kosztownych błędach w decydowaniu o hierarchii ważności priorytetów inwestycyjnych sprzed lat, i o ich pokłosiu – niepożądanych skutkach, o aktualnych problemach w dziedzinie oświaty czy innych jednostek organizacyjnych samorządu, tudzież temat rzeka – o spółkach komunalnych. Zobrazowałem, jak sądzę, to co konieczne i chyba zrobiłem to w miarę namacalnie.
B.H. – To o czym Pan mówi ma równocześnie duży wpływ na drugi wspomniany aspekt zadłużenia, czyli brak wymaganego wkładu własnego przy możliwościach pozyskiwania funduszy unijnych.
A.K. – Ja już nie raz, nie dwa, mówiłem, że nie mając własnych pieniędzy na ich wniesienie w postaci udziałów do składanych budżetów tych jakże dla nas ważnych rozwojowych projektów w taki sposób, by móc uzyskać dodatkowy znaczący zastrzyk finansowy z Unii Europejskiej, również z tych samych przyczyn, o których wcześniej wspomniałem, niestety, nasza gmina jakby sama skazuje się na pomocowy niebyt. A to można uznać już nie za niepowodzenie, ale za klęskę.
B.H. – Z pustego i Salomon nie naleje, więc trudno wymagać, by gmina pozyskiwała fundusze unijne jeśli na wszystko brak pieniędzy, w tym na zabezpieczenie udziału własnego w projektach.
A.K. – Gdyby dzięki wcześniejszej przemyślanej polityce finansowej od lat zabezpieczano środki na ten cel, to sądzę, że nie byłoby sprawy, i już od dawna realizowalibyśmy projekty na miarę nowoczesnego Pułtuska XXI wieku. Teraz pokutujemy za błędy lat minionych. Bezowocnie minęła nam pierwsza perspektywa finansowa i druga, chociaż pod koniec tej drugiej, ale to już chyba bardziej z desperacji, coś tam udało się uszczknąć z pomocowej resztówki, choć wydaje mi się, że na niezbyt dogodnych warunkach. Tym niemniej gros pierwszoplanowych potrzeb pozostaje nadal bez realizacji. Dlatego gdzież nam dzisiaj pod tym względem do Płońska, Wyszkowa czy Przasnysza? To właśnie wyjaśnia – czym ma być program oszczędnościowy, oddłużeniowy zwany programem naprawczym finansów gminnych – jest to próba wyjścia z zaklętego kręgu rozwojowej niemocy i tłumaczy potrzebę jego szybkiego wdrożenia, póki nie wszystko jeszcze stracone.
B.H. – Jednak zdaje się to być niemożliwe. Wyjście z kręgu niemocy finansowej brzmi górnolotnie. Mówimy o błędach, a gdzie recepta na fatalny stan finansów publicznych?
A.K. – Antidotum na negatywny stan pułtuskich finansów to właśnie program naprawczy i jego realizacja, o czym od około dwóch i pół roku rozmawiam z burmistrzem i nie mogę go przekonać do słuszności mojej wizji. Pewne jest jedno – to nie będzie łatwe przedsięwzięcie. Nie tak dawno skalkulowałem sobie program naprawy naszych finansów na okres dwóch lat. Można by to było zrobić szybciej, w rok, ale wówczas byłoby to bardzo bolesne, a w dwa lata nie, a przynajmniej nie aż tak. Musimy bowiem zredukować w tym okresie nasze zadłużenie chociażby o połowę po to, aby w efekcie zbliżyć się do bezpiecznego współczynnika 30 %, z blisko 60% kwoty zadłużenia w stosunku do wielkości rocznego budżetu.
B.H. – O jakich kwotach mówimy?
A.K. – To wymagałoby potężnego wysiłku: dokonania oszczędności po około 12 – 13 milionów złotych rocznie. Dla człowieka o słabych nerwach to zadanie wydaje się być niewykonalne. Otóż nie oszukujmy się, chodzi o ratunkowe cięcia w budżecie gminnym w wydatkach. Nie tylko i nie tyle ażeby przetrwać, ale żeby dać sobie szansę na lepsze otwarcie się gminy na przyszłość. Miastu niezbędny jest swobodny oddech w tym zakresie, dający możliwość konkurencyjnego zmierzenia się z innymi wspólnotami samorządowymi w ostatniej już perspektywie finansowania zbiorowych potrzeb ze środków unijnych, o czym wcześniej wspomniałem, i na wypracowanie profesjonalnej strategii rozwoju gospodarczego gminy. Wreszcie na nowe, dostosowane do społecznych oczekiwań, szanse na szybki rozwój.
B.H. – Nie udało się tego zrobić pracując nad budżetem w tym roku i w latach ubiegłych, więc jak mamy teraz tego dokonać. Trzeba gdzieś ująć tych funduszy. Pytanie tylko gdzie, skoro i tak mamy inwestycji oczekujących całą listę a nie ma na nie funduszy. Na czym więc gmina ma zaoszczędzić te 12-13 milionów?
A.K. – Podstawowym działaniem na przestrzeni roku lub dwóch lat intensywnego oszczędzania musi być ograniczenie wydatków na tzw. rzeczówkę, remonty, najmniej konieczne inwestycje po to, żeby nie oszczędzać, a jeżeli już, to jak najmniej na wynagrodzeniach pracowniczych. Trzeba też ograniczyć zatrudnienie do niezbędnego minimum odprawiając ludzi, którzy nabyli prawa emerytalne. Kolejna sprawa to problem tzw. kominów płacowych, a tych jest u nas całkiem niemało. Przecież nie stać nas na wybiórcze uprzywilejowania. Jeżeli wspólnota cierpi z powodu niedostatku, mówiąc łagodnie – z racji wcześniejszych słabości decyzyjnych – to trzeba tę biedę umieć dzielić pospołu. Pan Burmistrz powinien więc dać przykład i zmniejszyć własne wynagrodzenie, skoro będzie musiał również obniżyć pensje dyrektorom, kierownikom i innym osobom funkcyjnym. Natomiast pozostali pracownicy, myślę że mogą być spokojni o swoje zarobki. Reasumując widzimy, że nadrzędna zasada w tej rangi programie jest taka: każdą złotówkę trzeba dokładnie obejrzeć zanim się ją wyda. Należy ponadto uruchomić wszelkie mechanizmy w celu uszczelnienia dopływu pieniędzy do kasy gminnej, jak i postarać się o nowe sposoby pozyskiwania dodatkowych środków, rzecz jasna, z wszelkich innych prawnie dopuszczalnych źródeł.
B.H – Przykładowo – dajmy na to, że burmistrz godzi się na 7 tys. zł miesięcznie – mamy oszczędność 5 tys. miesięcznie, co daje łącznie 60 tys. rocznie. To zaledwie kropla wody w morzu potrzeb finansowych i długów. Gdzie znajdziemy resztę pieniędzy? Liczę, że z pozostałych grup wskazanych przez Pana zaoszczędzimy drugie tyle. A gdzie reszta?
A.K. – Chciałoby się odpowiedzieć Hamletem: „reszta jest milczeniem”. Nie, nie, jednak odpowiem… kominy płacowe to tylko jeden i wcale nie najważniejszy budżetowy balast. Gdyby je zsumować, oceniam że z takich nadwyżek płacowych byłaby to oszczędność ponad pół miliona złotych rocznie. Znacznie więcej natomiast można zaoszczędzić na zdroworozsądkowym decydowaniu w sprawach remontów i inwestycji, zapewne również na zmianie zasad funkcjonowania jednostek organizacyjnych gminy i na głębokim namyśle nad organizacyjno-prawną postaciowością zakładów – dostarczycieli usług komunalnych i mediów.
B.H. – Załóżmy, że minął okres naprawy finansów gminnych, wyszliśmy w miarę na prostą i rozpoczyna się etap planowania – wypracowywania strategii rozwoju gospodarczego miasta i okolic. Jak ją Pan widzi?
A.K. – Chciałbym na wstępie jednak zaznaczyć, że za rangę strategii rozwoju gospodarczego gminy, jej składników sektorowych, kształt, sensowność czy też za brak lub niedoskonałość poszczególnych fragmentów, a może za ich istnienie w wersji czysto szufladowych zapisków, ponosi odpowiedzialność burmistrz i jako jej kreator i promotor w jednej osobie. Nie chodzi jednak o kolejny papier, których zresztą co niemiara jest w szufladach naszego urzędu, a o długofalowy profesjonalnie przygotowany projekt pomyślnych przemian, opracowany w trosce o dobro całej wspólnoty mieszkańców. Mówiąc o przygotowaniu takiego projektu chodzi mi przede wszystkim o wszczęcie procesu dobrej komunikacji społecznej, o zbudowanie trwałego konsensu sił politycznych i społecznych wokół idei rozwoju gospodarczego gminy, o mądry styl porozumiewania się pomiędzy władzami samorządowymi a mieszkańcami, uzgadniania tego, co dla wszystkich jest naprawdę najważniejsze. Strategią nie może być przecież zbiór czyichkolwiek indywidualnych pomysłów oderwanych od rzeczywistych potrzeb.
B.H. – Konkretnie – co ma zawierać tak ważna i wydaje się przełomowa dla regionu strategia rozwoju?
A.K. – Ma wyznaczać cele, kierunki działania, określać – w co warto zaangażować się, i w jaki sposób można dzięki temu osiągnąć sukces; jak zapracować na dobry wizerunek miasta i rozruszać miejscowy rynek pracy – chodzi w sumie o ułatwienie zatrudnienia. Moim zdaniem słuszną byłaby opcja dwukierunkowego działania: z jednej strony, na rzecz praktycznego rozwinięcia walorów turystycznych, rekreacyjnych etc. Niewątpliwie nie wykorzystujemy wszystkich naszych dobrych stron w tym zakresie. Z drugiej strony, idzie też o zaangażowanie władz w mobilizowanie zasobów dla zainstalowania w gminie kilku strategicznych inwestycji, choćby na przykład zakładów przetwórstwa rolno-spożywczego. Konsekwentnie więc trzeba opracować spójny z wyznaczonymi celami kompleksowy plan zagospodarowania przestrzennego miasta i gminy, aby zabezpieczyć tereny pod przewidywane inwestycje. Ażeby ściągnąć do Pułtuska nowych inwestorów trzeba im coś zaproponować: uzbrojone tereny, ulgi podatkowe i tym podobne inne zachęty. Przyjdą, stworzą nowe miejsca pracy. Zaręczam.
Dostarczą miastu tego, czego mu brakuje. Tylko musimy być w tej kategorii aktywności bardziej niż inni konkurencyjni i odważni; a póki co – nie jesteśmy!
B.H. – Mówimy o przyciągnięciu inwestorów i miejscach pracy. Czy park rozrywki lub baseny termalne w Pułtusku nie są w tym przypadku strzałem w dziesiątkę? Są pod te inwestycje tereny, mamy dużo fantastycznych zabytków, które w wolnym czasie kuracjusze i turyści mogą zwiedzać. Moglibyśmy stać się drugim Ustroniem – dziś miejsce kwitnące jedynie dzięki basenom termalnym uchodzące za uzdrowisko. Dla nas zdaje się to być inwestycja idealna w obecnej sytuacji, podobnie jak park rozrywki. Są to duże przedsięwzięcia, inwestycje dające zatrudnienie, przyciągające turystów z całymi rodzinami, zwiększające obroty lokalnych firm, sklepów, gastronomi, hoteli i co za tym idzie wpływy z podatków do kasy gminnej.
A.K. – Zgadzam się z Panią, oczywiście, rodzinny park rozrywki, jak i basen termalny czy aquapark, takie i nie tylko takie akcesoria, bo na pewno też dobra kuchnia, usługi pielęgnacyjne, rehabilitacyjne, z pewnością poprawiłyby atrakcyjność turystyczną naszego miasta, nie tylko zasobnego w piękne i niepowtarzalne zabytki, ale i umożliwiającego wszechstronny doskonały wypoczynek. Tak, pochwalam taką perspektywę rozwojową.
B.H – Dziękuję za rozmowę.
A.K.- Dziękuję.