ggg ggg ggg

75. rocznica egzekucji pasażerów pociągu, cz. 2

Już za niespełna tydzień, we wtorek 29 maja odbędą się zapowiadane uroczystości poświęcone 75. rocznicy rozstrzelania przez Niemców kilkudziesięciu pasażerów, zatrzymanego na kolejowym moście w Wyszkowie pociągu.

Cz. 1: W organizację obchodów zaangażowała się Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Warszawie, Nadleśnictwo Drewnica i Nadleśnictwo Wyszków we współpracy z lokalnym środowiskiem reprezentowanym przez: Światowy Związek Żołnierzy AK Warszawa-Wschód, Centrum Edukacji Zawodowej i Ustawicznej „Kopernik”, Prawo i Sprawiedliwość, Stowarzyszenie Pepisko. Patronat honorowy nad uroczystościami objął minister środowiska Henryk Kowalczyk.
Do dziś nie do końca wiadomo, co było główną przyczyną zatrzymania pociągu w Wyszkowie i egzekucji pasażerów. Z tym drastycznym, nawet jak na okupacyjne warunki, aktem hitlerowskiego terroru wiąże się epizod mówiący o przewożeniu koleją podziemnej prasy – ważnego narzędzia walki Państwa Podziemnego.
Niemcy dokonują selekcji pasażerów zatrzymanego na moście pociągu. Jednym każą wsiadać do ciężarówek, innych w tym Janeczkę puszczają wolno…

Ciag dalszy.

Całe zajście obserwuje zza płotu pracownik Zarządu Wodnego Henryk Żabik „Brzoza”. Widzi, jak Niemcy pakują do ciężarówki skatowanego, ledwo trzymającego się na nogach Staszka. Biegnie do Jerzego Rytla „Jura”, by go o tym zawiadomić. Ten wysyła gońca do wszystkich, którzy mogą być zagrożeni wpadką. Na wieść o niemieckiej akcji, drukarnię w Rybienku rozmontowano, a jej elementy zakopano w lesie w okolicy kościoła. Wspomniana wcześniej Maria Kulesza-Rytlowa ps. „Irena” dowiedziawszy się o incydencie rusza na Parcele Huckie do mieszkania Stanisława Wróbla, by zabezpieczyć dokumenty przed ewentualną rewizją. Załadowanych na ciężarówki ludzi, Niemcy przewożą do żandarmerii oraz budynku sądu przy ul. Pułtuskiej – trzymają ich tam bez jedzenia i picia do następnego dnia.
Niemi bohaterowie
Nazajutrz 29 maja około godziny 4.00 rano Niemcy wywożą zatrzymanych ciężarówkami w kierunku Warszawy. Po minięciu skrzyżowania z drogą na Rybienko skręcają w lewo, wjeżdżają w las i po przejechaniu około trzystu metrów zatrzymują się. Pierwszym siedemnastu więźniom każą kopać na małej polance w lesie trzy doły. Kiedy są gotowe, rozkazują ludziom stanąć nad nimi i ich rozstrzeliwują. W tym czasie świadomy nieuchronnej zagłady Antoni Morka z Dębinek rzuca się do ucieczki. Czyni to również inny z zatrzymanych, który zostaje jednak zabity przez Niemców. A. Morka postrzelony w nadgarstek i biodro dalej biegnie przez pole w kierunku lasu. Kolejna kula trafia go w płuco. Niemcy już go nie gonią. Mężczyzna wskutek utraty krwi i zmęczenia błąkając się na przemian traci i odzyskuje przytomność. Po zmroku ratunek znajduje u Jana Nowakowskiego w Skuszewie. Nazajutrz szwagier A. Morki przybyły z Dębinek zawozi go do szpitala w Jadowie, gdzie go operują i umieszczają w bezpiecznym miejscu.

Po zakończonej egzekucji na miejsce udaje się Edward Bala oraz kilku innych mieszkańców Skuszewa. Odkrywają ciała lekko przysypane piaskiem. Ustalają, że w grobach jest nie mniej niż pięćdziesiąt sześć ofiar. Później w tym miejscu kopią trzy mogiły, umieszczają także w nacięciu sosny tabliczkę z blachy z napisem „Ś.P. tu rozstrzelano 29.05.43 Polacy zabrani z pociągu”.

Stanisław Wróbel uważany za zbyt cennego dla gestapo, bity i torturowany przez trzy dni trzymany był w wyszkowskiej żandarmerii. Do końca milczał, nikogo nie zdradziwszy. Skatowanego Niemcy zamierzali wywieźć w kierunku Ostrowi Mazowieckiej. W celu odbicia więźnia, wyznaczony został już oddział szturmowy, którego dowódca otrzymał cynk, że S. Wróbel zmarł. Akcja 30 maja została odwołana. Stach jednak, choć nieprzytomny, nadal żył. Skonał 31 maja, wieziony do Ostrowi pod wsią Dybki. Właścicielowi pobliskiego gospodarstwa Bolesławowi Gałązce Niemcy nakazują pogrzebanie zwłok. Ten słysząc nazwisko Wróbel rozpoznaje w ofierze bliskiego znajomego, a kiedy Niemcy odjeżdżają, informuje rodzinę „Jaskółki” o jego śmierci. Po wojnie ciało Stanisława Wróbla przeniesione zostaje na cmentarz przy ul. Nadgórze w Wyszkowie. Żył 25 lat.

Wiemy, że świadkami tragedii rozgrywającej się w lesie były dwie osoby ze Skuszewa: Ś.P. Władysław Rudnik, oraz do dziś żyjący Wiktor Królikowski, który w chwili zdarzenia miał trzynaście lat. Przebywając w lesie zauważył jadący niemiecki konwój z ułożonymi w ciężarówkach twarzami do podłogi ludźmi, których zamaskowano gałęziami. Ukrył się ze strachu, mógł jednak obserwować co się dzieje. – W latach 50. będąc pracownikiem zakładów Stolarka Wołomin opowiadałem tę historię kolegom, z którymi pracowałem. Traf chciał, że jednym z moich słuchaczy był Antoni Morka. Wyznał wtedy, że tym jedynym ocalałym był właśnie on – wspomina dziś W. Królikowski. – Opowiedział, że w obławie Niemcy aresztowali młodego człowieka, który jechał z dzieckiem i żoną. Kobieta błagała, żeby puścili jej męża. Niemcy ją odepchnęli. Ona jednak nie chciała opuścić mężczyzny i wraz z dzieckiem weszła do ciężarówki. Zginęli we troje rozstrzelani wraz z innymi w lesie.

Za: www.viscobar.cal24.pl

/Org./

1 824 views

Zamieścił: admin

Udostępnij ten artykuł na
Przeczytaj poprzedni wpis:
Ułański Ślub w Wyszkowie

W sobotę, 12 maja kolejny ułan skapitulował wobec niewieściego wdzięku i uroku, i stanąwszy przed ołtarzem wyrzekł sakramentalne „tak”. W piękną,...

Zamknij